Szef
Boeinga, Jim McNerney oświadczył, że koncern aktywnie szuka możliwości
przeniesienia kluczowych części swej działalności do innych krajów z powodu
niepewności o przyszłość banku Eksportowo- Importowego, którego status wygasł
30 czerwca
- Teraz jesteśmy
zmuszeni pomyśleć o tym inaczej — powiedział szef rady dyrektorów Boeinga na
spotkaniu w Klubie Ekonomicznym w Waszyngtonie z kilkuset szefami firm i
dyplomatami. McNerney, który od 1 lipca przestał być prezesem koncernu dodał,
że Boeing mógłby rozważyć lokalizację produkcji w krajach, które oferują
kredyty eksportowe, ale nie podał szczegółów, jaka część jego działalności
zostałaby tym objęta ani też, czy koncern przystąpił już do takiej oceny.
Organizacja
związkowa IAM okręgu 751 reprezentująca ponad 30 tys. pracowników Boeinga
zaatakowała groźbę przeniesienia miejsc pracy zagranicę. — Jedyne stanowisko w
Boeingu, jakie powinno opuścić ten kraj jest jego stanowiskiem, McNerneya —
stwierdził szef największego związku w koncernie, Jon Holden.
Boeing jest
największym eksporterem w USA, zatrudnia 165 tys. ludzi.
- Straszenie
Boeinga podważa jego doskonałe produkty i nie zyska zwolenników w Kongresie —
stwierdził Dan Holler, rzecznik Heritage Action for America, siostrzanej
organizacji Heritage Foundation, która promuje konserwatywną politykę i jest
jedną z najgłośniejszych krytyków tego babsku.
Ex-Im Bank
powstał w okresie wielkiej depresji do pożyczania pieniędzy amerykańskim
eksporterom i ich zagranicznym klientom. Jego status wygasł, bo konserwatyści w
Kongresie uznali go za poplecznika kapitalizmu kolesiów w takich firmach
ponadnarodowych jak Boeing czy General Electric.
Nadzieje na
wznowienie banku rozwiały się, gdy Kongres postanowił zatwierdzić
krótkoterminowe przedłużenie finansowania budowy autostrad bez zapisu o
odnowieniu statusu banku. To zdaniem McNerneya oznacza, że los banku jest
zawieszony do września — października. Niepewność dotycząca dostępu do kredytów
eksportowych już wpłynęła na sprzedaż wyrobów Boeinga, w tym satelitów komercyjnych.
Wystąpienie
McNerneya odzwierciedla rosnącą frustrację amerykańskich przemysłowców z powodu
głębokich podziałów partyjnych, które paraliżowały działalność Kongresu od
czasu powstania w 2010 r. Tea Party i wprowadzenia obowiązkowych cięć w wydatkach,
które uderzyły w dochody działu wojskowego Boeinga i innych firm. Prezes GE,
Jeff Immelt powiedział w tym samym klubie w czerwcu, że jego firma przeniesie
etaty produkcyjne do Kanady i Europy, jeśli Ex-Im Bank zostanie zlikwidowany.
McNerney
stwierdził teraz, że jest coraz bardziej zaniepokojony tym, że Kongres może nie
zezwolić na wznowienie działalności tego banku ze względu na bardzo frustrujący
jego zdaniem sprzeciw małej mniejszości kongresmanów wobec zaakceptowania tego
banku przez większość. — Ci ludzie bawią się tylko w politykę, nie mają już
kontaktu z realnym światem — powiedział na spotkaniu, na którym byli
ambasadorzy Rosji, Holandii i Malezji.
Szef rady
dyrektorów, który starał się zwiększyć produkcję we własnym kraju po
problemach, jakie Boeing miał z kooperantami przy produkcji Dreamlinera,
stwierdził, że zmienia zdanie o swych działaniach mających zatrzymać miejsca
pracy w Stanach. — Zaczynam myśleć, że może podjąłem złą decyzję — powiedział
człowiek, który kierował koncernem przez 10 lat.
Boeing podpisał
niedawno umowę z dużymi dostawcami japońskimi, dającą im 21 proc. wsadu w nowy
B777X; przy B787 mieli 35 proc. Airbus uruchomił w ostatnich latach zakłady
produkcyjne w Chinach i USA. Źródło: ekonomia.rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz