Słynne cmentarzysko samolotów w Alice Springs pęka w szwach


Słynne cmentarzysko samolotów w Alice Springs pęka w szwach - informuje serwis "Australian Aviation". Biznes idzie tak dobrze, że rząd Terytorium Północnego przeznaczył dodatkowe kilka mln dolarów na sfinansowanie rozbudowy infrastruktury lotniska. Rozrastający się parking samolotów zapewnia wiele miejsc pracy i generuje znaczne przychody dla lokalnej gospodarki. Jeszcze w lipcu uziemionych maszyn było niespełna 50, ale teraz ich liczba gwałtownie wzrosła i jest bliska podwojenia. To z kolei oznacza dobicie do maksymalnej granicy, nad jaką jest w stanie zapanować lotnisko w samym środku kontynentu. Wśród linii lotniczych, które obecnie korzystają z wyznaczonych stanowisk portu w Alice Springs są Cathay Pacific, Cebu Pacific, Cathay Dragon, Fiji Airways, Virgin Australia, Singapore Airlines, Silk Air i Scoot. Największym zainteresowaniem cieszą się oczywiście A380 należące do przewoźnika z Singapuru. Co ciekawe z portu w Alice Springs nie korzystają Qantas. Narodowy przewoźnik Australii wolał zaparkować swoje Super Jumbo Airbusa i Dreamlinery Boeinga w Mojave w Kalifornii. - Stanowiska do zaparkowania samolotów są coraz bardziej cenne i poszukiwane. Gdy tylko pojawiają się takie miejsca, momentalnie pojawiają się również maszyny - przyznał Tom Vincent, właściciel ośrodka serwisowego Asia Pacific Aircraft Storage (APAS). Przed pandemią lotnisko w samym centrum Australii zagęszczało maksymalnie osiemnaście zaparkowanych samolotów. Teraz ich liczba dobija do 100, a docelowo może osiągnąć nawet 300. - Pracy jest ogrom i nasi inżynierowie są nieustannie zajęci. Mamy na razie blisko 50 zatrudnionych osób, które w pełnym wymiarze czasu zajmują się konserwacją samolotów, aby umożliwić ich przywrócenie do użytkowania w odpowiednim czasie - dodał optymistycznie Tom Vincent. Źródło: Rynek Lotniczy

Komentarze