Embraer potrzebuje pilnie planu B po rezygnacji Boeinga

Po rezygnacji Boeinga z kupna działu samolotów cywilnych za 4,2 mld dolarów przyszłość brazylijskiego Embraera stała się nagle wielką niewiadomą, bo nie miał planu B. Chyba, że wystąpi do władz o ratunek. Po nocnym posiedzeniu (z piątku na sobotę) kierownictwa Embraera poświęconym omówieniu planów przetrwania po takim fiasku prezes Francisco Gomes Nieto, na tym stanowisku od niecałego roku i bez doświadczenia w przemyśle lotniczym, spotkał się z załogą liczącą 20 tys. ludzi. — Nasza historia obfitowała w trudne chwile i wszystkie przezwyciężyliśmy — powiedział i pokazał palcami znak zwycięstwa.Embraer stanął jednak przed historycznym kryzysem zwiększonym przez fiasko umowy z Amerykanami w 2 lata po przejęciu przez Airbusa jego największego konkurenta, kanadyjskiego Bombardiera wraz z samolotami A220 (wcześniej CSeries). — Dla Embraera może to być bardzo niszczycielskie, bo stał się jedynym niezależnym producentem samolotów. Trudno naciskać na dostawców, kiedy oferowana wielkość jest ułamkiem tego co proponują konkurenci — powiedział Richard Aboulafia z Teal Group.Bezpośrednim celem firmy z Sao José dos Campos jest uspokojenie inwestorów. Firma obiecała cięcie kosztów i zapewniła, że ma solidne zasoby finansowe — pisze Reuter. Odrzuciła też argumenty wcześniej używane do przekonania związków zawodowych i organów nadzoru, aby poparli umowę z Boeingiem. Teraz twierdzi, że potrafi przetrwać bez Amerykanów zamiast utrzymywać, że umowa z nimi była ratunkiem. Dawny podmiot należący do państwa nie wystąpił jeszcze o pomoc, ale jest warty na uzupełniające źródła finansowania. Brazylijskie firmy, zwłaszcza lotnicze i samochodowe rozmawiają już z rządem o pakietach pomocy. Embraer objął technicznym bezrobociem ponad 90 proc. załogi w głównym zakładzie w Brazylii, wydał 30 mln dolarów na nową centralę, teraz „dostosowuje poziom produkcji i wydatki, podejmuje działania dla zachowania płynnych środków i solidnych finansów w tych burzliwych czasach”.Embraer będzie potrzebować mocnego rządowego wsparcia, aby pokryć wydatki związane z separacją i wydobyć się z kryzysu gospodarczego wywołanego przez koronawirusa — uważa Aurelio Valporto, kierujący grupą Abradin, mającą mniejszościowy pakiet w Embraerze i będącą przeciwko umowie z Boeingiem. Embraer stracił dwa główne argumenty mające przekonać inwestorów do jego związku z amerykańskim koncernem. Pierwszym była wyplata 1,6 mld dolarów dywidendy ze sprzedania działu samolotów cywilnych. Drugim było otrzymanie dość gotówki, która pokryłaby jego długi i pozwoliłaby odświeżyć działy samolotów wojskowych i dyspozycyjnych. Po przebudowie zacząłby zupełnie do nowa, zwłaszcza po reorganizacji działu handlowego, wspólnie z marketingiem Boeinga. Zamiast tego Embraer ma komitet kryzysowy, który obraduje codziennie i nie widzi końca kłopotów.Do fiaska transakcji nie mogło dojść w gorszym momencie. Sprzedaż samolotów nowej generacji E2 malała, w ogóle popyt na samoloty zmalał z powodu pandemii. A ropa naftowa niemal za bezcen osłabiła zasadność kupowania nowych odrzutowców, których główną zaletą była oszczędność paliwa. Powstaje też pytanie, jak długo John Slattery, który agresywnie promował E2 i był za zatwierdzeniem umowy z Boeingiem, pozostanie teraz na stanowisku szefa działu samolotów cywilnych Embraera. We wpisie na Twitterze stwierdził: „Mimo tego okresu niepewności w naszym sektorze jestem pewien, że Embraer wyjdzie silniejszy”.Boeing musiał jednak odzyskać swobodę manewru, bo stara się o rządowe wsparcie dla sektora lotniczego w Stanach. — Nie mógł więc zwrócić się do Kongresu o pieniądze i wydać je na zakup innej firmy — powiedziała wysoko postawiona osoba. Według Embraera, Boeing doprowadził do fiaska umowy szczegółami technicznymi z powodu własnych problemów finansowych, Amerykanie twierdzą, że to Embraer nie dotrzymał warunków. Rozstanie może doprowadzić do długotrwałej i kosztownej walki w sądach. — Skoro doszło do rozstania w tak ostry sposób, to trudno sobie wyobrazić, że będzie można pozbierać to wszystko i zacząć od nowa — stwierdził Jerrold Lundqvist z Lundqvist Group. Analitycy dostrzegają też pozytywne konsekwencje: odrodzenie rynku zacznie się od popytu na najmniejsze samoloty A220 i E2. Liczba opcji Embraera jest ograniczona, ale żadnej nie omawiano jako poważnego planu B. Jednym z atutów mogą być Chiny, którym nie udało się przejąć programu Bombardiera i same rozwijają produkcję samolotów. — To jedna ze strategicznych opcji, choć problematyczna politycznie — uznał Lundqvist. Ludzie z otoczenia prezydenta Jaira Bolsonaro atakowali Chiny za koronawirusa.Źródło: rp.pl

Komentarze