Produkcja B737MAX może zostać przerwana

Jesteśmy zdeterminowani, żeby najdalej w ciągu miesiąca poinformować regulatorów ruchu o wszystkich zmianach wprowadzonych w MAX-ach, tak żeby mógł się rozpocząć proces certyfikacji - zapowiedział prezes Boeinga Dennis Muilenburg. Nie ukrywał jednocześnie, że możliwe, e jego fabryka przerwie w przyszłym roku produkcję tych maszyn. Będzie tak, jeśli regulatorzy ruchu lotniczego nie zdecydują się szybko dopuścić te maszyny z powrotem do latania.Mam jednak nadzieję, że jeszcze w tym roku MAX-y z pasażerami polecą - mówił Muilenburg na spotkaniu branżowym w Nowym Jorku, zorganizowanym przez Jeffries.Regulatorzy dostaną wszystkie niezbędne informacje do końca września i w tej sytuacji oczekujemy, że MAX-y polecą na początku czwartego kwartału. Oczywiście istnieje pewne ryzyko dotyczące tego harmonogramu z powodu konieczności uzyskania akceptacji regulatorów, są także sprawy, nad którymi nie mamy bezpośredniej kontroli. Najważniejsze jest, że nieustannie robimy postępy - dodał prezes Boeinga. Według informacji koncernu całkowicie przebudowane ma być oprogramowanie autopilota, co zaleciła Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) w końcu czerwca. Zmiany zostaną skontrolowane podczas lotów na symulatorze. Jednak agencja nie jest już tak optymistyczna, jak sam Boeing i nie podaje żadnych dat, dopóki nie będzie miała, co do nich absolutnej pewności. Z wcześniejszych informacji wynika, że analiza pakietu zmian zaproponowanych przez Boeinga potrwa przynajmniej kilka tygodni. I to jest tylko czas potrzebny agencji, potem niezbędne będzie ponowne szkolenie pilotów, które potrwa przynajmniej miesiąc. To właśnie te informacje wpłynęły na decyzje niektórych przewoźników, aby nie planować lotów MAX-ami w szczycie sezonu zimowego, czyli w okresie Bożego Narodzenia, by w razie gdyby okazało się, że jednak są kolejne opóźnienia, nie wprowadzać zamieszania w rozkładzie. Należy też oczekiwać, że FAA, która wcześniej udzieliła Boeingowi daleko idących kompetencji i w praktyce to sam Boeing certyfikował własne samoloty, teraz będzie dążyła, żeby za wszelką cenę przywrócić własną, nadwerężoną wiarygodność. To właśnie błędne działania oprogramowania, które Boeing certyfikował doprowadziło do dwóch katastrof - 29 października, kiedy spadł do Morza Jawajskiego MAX Lion Aira i kolejnej, 10 marca, kiedy tuż po starcie z lotniska w Addis Abebie runęła maszyna Ethiopian Airlines. 13 marca na całym świecie zostały uziemione wszystkie 380 MAX-y już dostarczonych klientom. Boeing wstrzymał dostawy tych maszyn i spowolnił ich produkcję w fabryce w Renton pod Seattle z 52 do 42 miesięcznie. Wszystkie MAX-y powracające do operacji mają być certyfikowane, jako nowe maszyny, czyli sprawdzane i oceniane będą nie tylko zmiany, które mają teraz gwarantować bezpieczne loty, ale wszystkie inne systemu i urządzenia maszyny. Jednocześnie prezes Boeinga nie ukrywa, że planowane jest wstrzymanie produkcji MAXów w 2020 roku. - Tak będzie z pewnością, w sytuacji, kiedy regulatorzy będą potrzebowali więcej czasu na certyfikację. To jest całkiem realny scenariusz. Wówczas powrót tych maszyn do latania odsunie się w czasie, a my będziemy musieli na jakiś czas wstrzymać produkcję - przyznał Muilenburg. Już w tej chwili Boeing ma kłopoty z parkowaniem już wyprodukowanych maszyn. (rp.pl)

Komentarze