FAA gromadzi branżowe autorytety, które mają uwiarygodnić ponowną certyfikację Boeingów 737 MAX

Zgodnie z zasadą „wszystkie ręce na pokład” amerykański regulator rynku lotniczego Federal Aviation Agency (FAA) gromadzi branżowe autorytety, które mają uwiarygodnić ponowną certyfikację Boeingów 737 MAX. We wtorek, 7 maja powołana została Rada Doradców Technologicznych (TAB), której zadaniem będzie rekomendowanie FAA konkretnych zmian w oprogramowaniu Maxów i wsparciu dla jak najszybszego powrotu tych maszyn do pełnych operacji. W skład nowego panelu doradczego weszli przedstawiciele NASA, US Air Force oraz Departament Transportu. Ich zadaniem będzie bezpośrednie informowanie FAA o postępie prac zmierzających do ponownej certyfikacji. Boeing jeszcze oficjalnie nie przedstawił FAA planowanych zmian, oczekiwane jest to w najbliższych dniach, chociaż zapowiadano wcześniej, że zdąży to zrobić do końca kwietnia. FAA chce wyraźnie w ten sposób przywrócić sobie wiarygodność jako instytucji godnej zaufania, poważnie nadwerężonej informacjami o udzieleniu zbyt daleko idących kompetencji Boeingowi, który w dużej mierze sam dokonywał certyfikacji produkowanych przez siebie maszyn. Teraz FAA przekonuje Kongres i opinię publiczną, że praca inspektorów delegowanych do kontroli produktów i procedur Boeinga była bez zarzutu, a jeśli były jakieś niedociągnięcia, to dotyczyły one kontroli Gulfstreamów, a nie Maxów. W senackiej Komisji Handlu przyjęto te informacje z zadowoleniem, ale i z zaleceniem większej dociekliwości w prowadzonej kontroli. — Jestem wdzięczny FAA, że poświęcony czas, ale zwłaszcza przyznanie,że niezbędne jest dodatkowe szkolenie dla jej personelu, oraz zmiana niektórych procedur – mówił Roger Wicker, przewodniczący senackiej komisji. I na jego polecenie komisja zajęła się systemem szkolenia inspektorów FAA, chociaż nie wskazano, że chodzi w nim nie tylko o bardziej wnikliwą kontrolę Gulfstreamów, ale przede wszystkim o pełne zrozumienie funkcjonowania MCAS, czyli systemu kontroli trajektorii lotu w Maxach.Komisja zajęła się szkoleniem inspektorów FAA znacznie wcześniej, nawet przed katastrofą Lion Air 29 października 2018. Jeszcze w lipcu 2018 jeden z pracowników agencji zatrudniony właśnie przy kontroli Gulfstreamów poinformował senacką komisję o niekompetentnych kolegach inspektorach FAA. Agencyjna komórka audytowa sprawdziła, że miał rację. Mimo tego został ukarany przez swojego szefa, a cała sprawa została umorzona. 2 maja 2019 po prezesa FAA, Dan Elwell napisał, że niedociągnięcia nie dotyczyły certyfikacji Maxów. W odpowiedzi dostał pismo z wyrazami zadowolenia ze strony senatorów, że FAA przyznała za konieczne zreformowanie niektórych procedur.Źródło: rp.pl

Komentarze