Aerofłot uziemia SSJ-100

Narodowy przewoźnik Rosji odwołał blisko 50 rejsów samolotami Suchoj Superjet-100, po tym jak tydzień temu jeden z nich rozbił się, zabijając 41 osób. Dziś nad ranem kolejny SSJ-100 nie doleciał do celu. Według portalu Flightradar nocą z niedzieli na poniedziałek samolot SSJ-100 linii Aerofłot lecący z Moskwy (Szeremietiewo) do Samary, będąc nad miastem Władimir nieoczekiwanie zawrócił do Moskwy i tam wylądował. Aerofłot nie podaje przyczyny powrotu maszyny.W minionym tygodniu Aerofłot odwołał około 50 rejsów na SSJ-100, po tym jak 5 maja lecący do Murmańska SSJ-100 zawrócił na lotnisko, ale bezpiecznie wylądować nie zdołał. Maszyna uderzyła w pas i zapaliła się, zginęło 41 osób, a 37 trafiło do szpitali. W mediach pojawiły się informacje, że pasażerowie masowo oddają bilety na loty SSJ-100. Linie zaprzeczały. Aerofłot ma w swoim parku 49 maszyn SSJ-100. Eksperci podkreślają, że i do ostatniej katastrofy Aerofłot często zamieniał SSJ-100 na inne maszyny, jeżeli tylko miał taką możliwość. Pisze dziś o tym gazeta "Kommersant". Do dziś niejasne są przyczyny katastrofy z 5 maja. Samolot był nowy (2 lata), w kwietniu przeszedł przegląd techniczny. Oficjalnie mówi się o błędzie pilota, ale sam pilot temu zaprzecza. - Do katastrofy zamiany rejsów i samolotów SSJ-100 było dużo. Aerofłot się z tym nie afiszował, ale jakaś jedna trzecia tych maszyn na pewno nie latała - podkreśla Borys Rybak szef Infomostu. Ekspert dodaje, że od początku eksploatacji jedynej po rozpadzie ZSRR nowej rosyjskiej maszyny pasażerskiej „niezawodność samolotu była mała". - Uderzenie pioruna w samolot (to ma być przyczyna katastrofy-red) nie powinno wywołać jakichkolwiek skutków. Takie przypadki są jednym z wymogów certyfikowania każdego samolotu - przypomniał Rybak.Jego zdaniem przyczyny uziemienia SSJ-100 mogą być dwie. - Albo samolot ma wadliwą konstrukcję, a to oznacza, że instytucje odpowiedzialne za wydanie certyfikatu nie wykonały swoich obowiązków i niedostatecznie skontrolowały samolot. Albo to defekt jakiegoś elementu, który w procesie produkcji nie został wyłapany przez kontrolerów - wyjaśnia. Dlatego eksperci są zdania, że najważniejsze nie jest szukanie winnych katastrofy sprzed tygodnia, ale ustalenie, co się działo z samolotem. Po uderzeniu pioruna wysiadła tam cała elektronika, co nie powinno się w ogóle wydarzyć, wysiadła łączność a maszyna podchodziła do lądowania przeciążona. Piloci lądowali więc na ślepo, bez jakichkolwiek danych z przyrządów i wieży kontrolnej. Do tego dochodziło samo szkolenie pilotów pasażerskich w Rosji. „Nie uczą ich lądowań awaryjnych, gdy następuje nagromadzenie krytycznych zjawisk".Źródło: rp.pl

Komentarze