Piloci oceniają zmiany w Boeingach 737 MAX

Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) zaprosiła amerykańskich pilotów do oceny fragmentów nowego oprogramowania w Boeingach 737 MAX. Uznali oni, że nie jest konieczne nowe szkolenie na symulatorach lotów, kiedy już Maxy będą mogły latać – wynika z informacji zamieszczonej na stronie FAA. Ten raport, z którym można się zapoznać na stronie FAA i ocenić do 30 kwietnia, opisuje działanie jeszcze nie ukończonej zmiany w oprogramowaniu. Sugeruje on konieczność odbycia przez pilotów szkolenia z nowych funkcji systemu kontroli lotu MCAS, ale nie zaleca kosztownego szkolenia pilotów na symulatorach, co dodatkowo jeszcze odsunęłoby powrót Maxów do eksploatacji. I to odsunęłoby znacząco, ponieważ np. w USA nie są dostępne jeszcze symulatory do szkolenia pilotujących te maszyny. Jak wiadomo, linie lotnicze nie mają już nadziei, że maszyny będą mogły szybko wrócić do ich flot. Nawet Amerykanie, dotychczas bardzo powściągliwi w krytykowaniu Boeinga i chyba najlepiej poinformowani, przedłużyli wyłączenie Maxów do lipca-sierpnia 2019. To, co ocenili wspólnie z FAA amerykańscy piloci jest jedynie fragmentem zmian, jakie Boeing zamierza wprowadzić, a agencja nie otrzymała jeszcze pełnych informacji o nowym oprogramowaniu. Oczekuje się jednak, że stanie się to jeszcze nawet w tym miesiącu. Poprawiony system MCAS , którego działania doprowadziło do dwóch katastrof lotniczych – linii Lion Air 29 października 2018 i Ethiopian Airways 10 marca 2019, ma być mniej agresywny. A piloci mają otrzymywać powiadomienie, gdyby okazało się, że MCAS nie działa prawidłowo. Teraz FAA w raporcie informuje, że „Szkolenie dla pilotów latających Maxami będzie obejmowało zaznajomienie się z dokładnym opisem systemu MCAS, jego funkcjonowaniem, analizą sytuacji, w których on może zawieść oraz systemem powiadamiania o wszystkich nieprawidłowościach”.Jak jednak nie byłby optymistyczny ten raport, to droga do powrotu Maxów jest jeszcze długa. Po wstępnej aprobacie ze strony FAA niezbędne będą jeszcze kolejne ze strony narodowych regulatorów na świecie. Tymczasem w samym Boeingu może dojść do głębokich zmian, bo firmy doradcze zalecają rozdzielenie stanowisk prezesa i dyrektora generalnego. Te funkcje łączy w tej chwili Dennis Muilenberg. Zdaniem inwestorów, rozgoryczonych drastycznym spadkiem kursu akcji koncernu, to także sprawiłoby, że zarządzanie Boeingiem stałoby się bardziej przejrzyste. WZA w Boeingu jest planowane na 30 kwietnia. Wtedy też mogą zostać podjęte strategiczne decyzje.Źródło: rp.pl

Komentarze