Czy Boeing podniesie się po dwóch katastrofach 737 MAX?

Miliardy dolarów zainwestowane w rozwój, pięć tysięcy zamówień na samoloty i 346 ofiar. Po dwóch tragicznych wypadkach modelu 737 MAX Boeing próbuje przekonać świat, że jego bestseller potrafi latać. Tego projektu biznesowego nie można było zepsuć. MAX, zmodernizowana, cicha, ekonomiczna i wygodna wersja Boeinga 737, najpopularniejszej maszyny pasażerskiej wszech czasów miała na długie lata zdominować segment samolotów wąskokadłubowych. Globalny rynek lotniczy dynamicznie rośnie, amerykański koncern zebrał blisko pięć tysięcy zamówień na swój najnowszy produkt, co biorąc pod uwagę jego cenę daje perspektywę przychodów na astronomicznym poziomie 600 mld USD. MAX miał zagwarantować akcjonariuszom Boeing potężne zyski na długie lata, a głównemu konkurentowi, europejskiemu Airbusowi, pokazać miejsce w szeregu. Bliźniacze katastrofy najnowszych Boeingów indonezyjskich i etiopskich linii lotniczych które kosztowały życie 346 osób zrujnowały te plany. Z przecieków ze śledztw prowadzonych dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy wyłania się obraz korporacji, która w walce o sukces rynkowy poszła na skróty lekceważąc ryzyka związane z łączeniem starej konstrukcji z nowoczesnymi technologiami. Ten kryzys wstrząsnął wizerunkiem Boeinga i będzie amerykańską korporację słono kosztował a na horyzoncie majaczą już kolejne problemy. Z uwagi na wojnę handlową między USA a Chinami część linii lotniczych z Państwa Środka, najbardziej perspektywicznego rynku na świecie, ostentacyjnie przesiada się na Airbusy, z powodu niechlujnego montażu Pentagon wstrzymał odbiory produkowanych przez Boeinga latających cystern a Światowa Organizacji Handlu dopatrzyła się w księgach Boeinga nielegalnych subwencji publicznych. Wielozadaniowy myśliwiec F16 to inżynierskie dzieło sztuki. Swoje osiągi i manewrowość zawdzięcza nie tylko konstrukcji ale też, a może nawet przede wszystkim zaawansowanej elektronice kontrolującej stabilność lotu. Ogołoconym z elektronicznych systemów F16 nawet najbardziej doświadczeni piloci nie byliby w stanie wykonywać nie tylko skomplikowanych manewrów ale także utrzymać się w powietrzu. Wywodząca się z lat 70 tych konstrukcja F16 wprowadziła tym samym nowy standard do lotnictwa wojskowego, większość nowoczesnych samolotów wielozadaniowych bez elektroniki wspomagającej pracę pilota nie nadawałaby się nawet do lotów szkoleniowych. Pasażerski Boeing 737 MAX to przeciwny biegun lotniczego rynku, ale jego konstrukcja także wymaga stosowania elektronicznego wspomagania. Pamiętający czasy prezydenta Lyndona Johnsona model 737 przez pół wieku obecności na rynku znalazł blisko 11 tysięcy nabywców. Żaden inny samolot nie cieszył się taką popularnością. Boeingów 737 w różnych wersjach jest na rynku tak dużo, że w każdej chwili ponad 1200 sztuk znajduje się w powietrzu. Linie lotnicze cenią go za prostotę obsługi, relatywnie niskie koszty serwisu i przede wszystkim legendarną wręcz bezawaryjność. Nieprzypadkowo trzecia największa linia lotnicza na świecie (a przy okazji lider polskiego rynku) czyli irlandzki Ryanair znany z wyjątkowo racjonalnej polityki kontroli kosztów całą swoją flotę zbliżającą się powoli do 500 maszyn oparł na B737. Ten ulepszany od dekad, ale już zaawansowany wiekowo lotniczy fenomen zyskał jednak niedawno poważnego rywala. W 2016 roku Airbus wprowadził na rynek jego mocno zmodernizowaną wersję o nazwie Neo – z nowymi silnikami, niższym o ok. 15 proc. zużyciem paliwa i nową konfiguracją kabiny pasażerskiej, która do starego kadłuba pozwala upchnąć aż o 20 pasażerów więcej. Neo zapowiadał się na rynkowy hit i nie zawiódł tych nadziei. W ciągu trzech lat Airbus dostarczył liniom lotniczym grubo ponad 600 egzemplarzy zbierając zamówienia na blisko 6 tysięcy kolejnych. To właśnie w odpowiedzi na przygotowania europejskiego konkurenta z którym Boeing od lat toczy zacięte rynkowe, prawne a nawet zahaczające o politykę boje (A380 Airbusa miał być demonstracją możliwości technologicznych krajów UE) amerykanie zaczęli majstrować przy kolejnej modernizacji 737 do wersji MAX, Boeing poszedł tą samą ścieżką co Airbus, stawiając na obniżenie zużycia paliwa i ogólnych kosztów eksploatacji. Na konkurencyjnym rynku lotniczym linie szukają bowiem permanentnie sposobów na ograniczanie kosztów operacyjnych. Stali klienci amerykańskiego producenta szybko zaczęli ustawiać się w kolejce. Ryanair ogłosił że kupi 210 sztuk nowego 737. - MAX zużywa o 15 proc. mniej paliwa, niż dotychczasowa wersji. To pozwala na zmniejszenie kosztów operacyjnych jednego samolotu o 5 proc. - tłumaczył niedawno szef Ryanaira, Michael O'Leary. W przypadku jego firmy wymiana całej floty 737 na wersję MAX oznaczałaby grubo ponad 100 mln euro oszczędności rocznie. Prace nad modernizowaną maszyną toczyły się jednak w pośpiechu, przy ostrej kontroli kosztów. W połowie obecnej dekady Boeing dostał bowiem finansowej zadyszki, w poszukiwaniu oszczędności ciął etaty zachęcając pracowników do dobrowolnych odejść. Pośpiech i wymuszane w tamtym okresie przez księgowych firmy oszczędności teraz zebrały swoje żniwo. Data publikacji: 07.04.2019, 08:00 Ostatnia aktualizacja: 07.04.2019, 08:00 Radosław Omachel Radosław Omachel Miliardy dolarów zainwestowane w rozwój, pięć tysięcy zamówień na samoloty i 346 ofiar. Po dwóch tragicznych wypadkach modelu 737 MAX Boeing próbuje przekonać świat, że jego bestseller potrafi latać. Boeing 737 MAX Fot.: JUSTIN LANE / PAP/ EPA Podziel się Tweetnij Udostępnij Skomentuj Tego projektu biznesowego nie można było zepsuć. MAX, zmodernizowana, cicha, ekonomiczna i wygodna wersja Boeinga 737, najpopularniejszej maszyny pasażerskiej wszech czasów miała na długie lata zdominować segment samolotów wąskokadłubowych. Globalny rynek lotniczy dynamicznie rośnie, amerykański koncern zebrał blisko pięć tysięcy zamówień na swój najnowszy produkt, co biorąc pod uwagę jego cenę daje perspektywę przychodów na astronomicznym poziomie 600 mld USD. MAX miał zagwarantować akcjonariuszom Boeing potężne zyski na długie lata, a głównemu konkurentowi, europejskiemu Airbusowi, pokazać miejsce w szeregu. Bliźniacze katastrofy najnowszych Boeingów indonezyjskich i etiopskich linii lotniczych które kosztowały życie 346 osób zrujnowały te plany. Z przecieków ze śledztw prowadzonych dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy wyłania się obraz korporacji, która w walce o sukces rynkowy poszła na skróty lekceważąc ryzyka związane z łączeniem starej konstrukcji z nowoczesnymi technologiami. Ten kryzys wstrząsnął wizerunkiem Boeinga i będzie amerykańską korporację słono kosztował a na horyzoncie majaczą już kolejne problemy. Z uwagi na wojnę handlową między USA a Chinami część linii lotniczych z Państwa Środka, najbardziej perspektywicznego rynku na świecie, ostentacyjnie przesiada się na Airbusy, z powodu niechlujnego montażu Pentagon wstrzymał odbiory produkowanych przez Boeinga latających cystern a Światowa Organizacji Handlu dopatrzyła się w księgach Boeinga nielegalnych subwencji publicznych. Lot kontrolowany Wielozadaniowy myśliwiec F16 to inżynierskie dzieło sztuki. Swoje osiągi i manewrowość zawdzięcza nie tylko konstrukcji ale też, a może nawet przede wszystkim zaawansowanej elektronice kontrolującej stabilność lotu. Ogołoconym z elektronicznych systemów F16 nawet najbardziej doświadczeni piloci nie byliby w stanie wykonywać nie tylko skomplikowanych manewrów ale także utrzymać się w powietrzu. Wywodząca się z lat 70 tych konstrukcja F16 wprowadziła tym samym nowy standard do lotnictwa wojskowego, większość nowoczesnych samolotów wielozadaniowych bez elektroniki wspomagającej pracę pilota nie nadawałaby się nawet do lotów szkoleniowych. REKLAMA Pasażerski Boeing 737 MAX to przeciwny biegun lotniczego rynku, ale jego konstrukcja także wymaga stosowania elektronicznego wspomagania. Pamiętający czasy prezydenta Lyndona Johnsona model 737 przez pół wieku obecności na rynku znalazł blisko 11 tysięcy nabywców. Żaden inny samolot nie cieszył się taką popularnością. Boeingów 737 w różnych wersjach jest na rynku tak dużo, że w każdej chwili ponad 1200 sztuk znajduje się w powietrzu. Linie lotnicze cenią go za prostotę obsługi, relatywnie niskie koszty serwisu i przede wszystkim legendarną wręcz bezawaryjność. Nieprzypadkowo trzecia największa linia lotnicza na świecie (a przy okazji lider polskiego rynku) czyli irlandzki Ryanair znany z wyjątkowo racjonalnej polityki kontroli kosztów całą swoją flotę zbliżającą się powoli do 500 maszyn oparł na B737. Ten ulepszany od dekad, ale już zaawansowany wiekowo lotniczy fenomen zyskał jednak niedawno poważnego rywala. Święta wojna W 2016 roku Airbus wprowadził na rynek jego mocno zmodernizowaną wersję o nazwie Neo – z nowymi silnikami, niższym o ok. 15 proc. zużyciem paliwa i nową konfiguracją kabiny pasażerskiej, która do starego kadłuba pozwala upchnąć aż o 20 pasażerów więcej. Neo zapowiadał się na rynkowy hit i nie zawiódł tych nadziei. W ciągu trzech lat Airbus dostarczył liniom lotniczym grubo ponad 600 egzemplarzy zbierając zamówienia na blisko 6 tysięcy kolejnych. To właśnie w odpowiedzi na przygotowania europejskiego konkurenta z którym Boeing od lat toczy zacięte rynkowe, prawne a nawet zahaczające o politykę boje (A380 Airbusa miał być demonstracją możliwości technologicznych krajów UE) amerykanie zaczęli majstrować przy kolejnej modernizacji 737 do wersji MAX, Boeing poszedł tą samą ścieżką co Airbus, stawiając na obniżenie zużycia paliwa i ogólnych kosztów eksploatacji. Na konkurencyjnym rynku lotniczym linie szukają bowiem permanentnie sposobów na ograniczanie kosztów operacyjnych. Stali klienci amerykańskiego producenta szybko zaczęli ustawiać się w kolejce. Ryanair ogłosił że kupi 210 sztuk nowego 737. - MAX zużywa o 15 proc. mniej paliwa, niż dotychczasowa wersji. To pozwala na zmniejszenie kosztów operacyjnych jednego samolotu o 5 proc. - tłumaczył niedawno szef Ryanaira, Michael O'Leary. W przypadku jego firmy wymiana całej floty 737 na wersję MAX oznaczałaby grubo ponad 100 mln euro oszczędności rocznie. Prace nad modernizowaną maszyną toczyły się jednak w pośpiechu, przy ostrej kontroli kosztów. W połowie obecnej dekady Boeing dostał bowiem finansowej zadyszki, w poszukiwaniu oszczędności ciął etaty zachęcając pracowników do dobrowolnych odejść. Pośpiech i wymuszane w tamtym okresie przez księgowych firmy oszczędności teraz zebrały swoje żniwo. Zaburzona aerodynamika Już na pierwszy rzut oka w konstrukcji 737 MAX zwracają uwagę dwa potężne silniki zamocowane w nowych gondolach podobnych do tych z modelu 787 Dreamliner. Tyle, że zawieszone stosunkowo nisko nad ziemią. Główna ideą jaka przyświecała inżynierom Boeinga pracującym nad tym modelem było bowiem pożenienie klasycznej konstrukcji 737 z nową generacją cichych i wydajnych silników firmy CFM. To co inżynierom Airbusa przyszło w miarę bez trudu, ich kolegom po fachu z Boeinga nastręczyło kłopotów. Skrzydła wprawdzie nieco przeprojektowali i zwiększyli ich rozpiętość ale w MAXie podobnie jak w poprzednich, klasycznych 737 linia skrzydeł umieszczona jest stosunkowo nisko. Nowe silniki o wyraźnie większej średnicy prawie szorują po podłożu w trakcie kołowania. Jak może wyglądać przyszłość Boeinga po dwóch katastrofach lotniczych i czy firmie uda się wyeliminować usterki w nowych samolotach – przeczytasz w najnowszym numerze „Newsweeka”. 
Źródło: Newsweek.pl

Komentarze