Nowy samolot dla Kanclerza Niemiec?

Kanclerz Niemiec powinna mieć nowy samolot — powiedziała w wywiadzie dla „Bild am Sonntag” minister obrony, Ursula Von der Leyen. Powód? Kompromitująca awaria maszyny Airbusa 340 podczas lotu Angeli Merkel na szczyt G20 w Buenos Aires. Rządowy Airbus w rejsie do stolicy Argentyny 29 listopada musiał po godzinie lotu zawrócić znad terytorium Holandii i wylądował na lotnisku w Kolonii. Nie podano, co było przyczyną awarii, informowano jedynie o problemach technicznych. Nie było też możliwe skorzystanie z transportu wojskowego, ponieważ piloci mieli już wylatany komplet godzin. Nie było także załogi gotowej do natychmiastowego lotu. Ostatecznie kanclerz musiała przenocować w hotelu w Bonn, stamtąd polecieć do Madrytu i tam razem z całą delegacją przesiadła się na samolot rejsowy hiszpańskich linii Iberia. Na godzinę przed lądowaniem został wpuszczona do kokpitu i tam zrobiła sobie zdjęcie z załogą.Ostatecznie spóźniła się na ważne spotkania, nie uczestniczyła w inauguracji szczytu, bo dotarła na miejsce dzień później. Całe wydarzenie było tak kompromitujące, że minister obrony uznała, że nie może się powtórzyć, chociaż samoloty mają prawo się psuć. Nowa maszyna będzie kosztowała 300 mln euro. Ursula Von der Leyen ujawniła, że być może rząd niemiecki kupi nawet dwie maszyny. Ma to być używany Airbus A330 albo nowy Airbus A 350 XWB- 900. Katalogowa cena tej maszyny (której nikt nie płaci) to 311 mln dolarów. Niemcy są niesłychanie ostrożni jeśli chodzi o wojskowe przetargi, dlatego VIPowie z tego kraju latają używanymi, najczęściej dość leciwymi, co nie znaczy, że niesprawnymi maszynami. Coraz częściej jednak zdarza się, że w parku wojskowym nie ma akurat gotowych do eksploatacji nie tylko samolotów, ale i np. czołgów, bo są nieustannie serwisowane i naprawiane. Kilku kolejnych ministrów obrony dążyło do zmiany obowiązujących przepisów, ale zawsze nie pozwalały na to pacyfistyczne nastroje w armii i ograniczone środki na nowe uzbrojenie. Tym razem jednak kompromitacja była na skalę światową.Airbus 340 był do dyspozycji kanclerz Merkel od 2011 roku. Ministerstwo obrony kupiło go wtedy od Lufthansy. Zastąpił wówczas mocno przestarzały A310, które Lufthansa przejęła ze zlikwidowanej wschodnioniemieckiej linii Interflug. Modernizacja maszyny, o zasięgu 13,5 tys. km i kosztującej wówczas 215 mln euro trwała prawie dwa lata przewidywała wyposażenie Airbusa w system przeciwrakietowy. Niemiecka armia ma w tej chwili dwa samoloty długiego zasięgu (Airbusy 340), dwa mniejsze A319 i 4 Bombardiery 5000.Źródło: rp.pl

Komentarze