Pracownicy kontroli lotniska Schiphol w Amsterdamie będą starjkować

Na 4 września wyznaczyli datę swojego protestu pracownicy kontroli lotniska Schiphol w Amsterdamie. Ma do niego dojść, jeśli wcześniej związkowcy nie porozumieją się z pracodawcą Royal Schiphol Group. Gdyby doszło do tego protestu, trzeci co do wielkości port lotniczy w Europie (po londyńskim Heathrow i paryskim Charles de Gaulle) zostałby wyłączony z obsługi pasażerów i cargo na 24 godziny. Byłoby to ogromna komplikacja nie tylko dla Holandii, ale i ruchu lotniczego w Europie. Schiphol przyjął w 2017 roku 68 mln pasażerów. Związkowcy domagają się podwyżki płac i poprawy warunków pracy. Wcześniej już, przez ostatnich sześć tygodni szczytu letniego, stosowali naciski w postaci przerw w pracy, ale nie na dłużej niż kwadrans. Już takie formy protestu zaważyły potężnie na punktualności odlotów z amsterdamskiego lotniska. Dla niektórych przewoźników oznaczało to konieczność odwołania kolejnych lotów, ponieważ wypadały z siatki.Protestują członkowie dwóch związków zawodowych, FNV Security i CNV Professional. Jak powiedział przewodniczący FNV Mohamed Gafki, jego związek jest w kontakcie z zarządem lotniska i kiedy podejmie decyzję o strajku, poinformuje władze Schipholu. —Zdajemy sobie sprawę, że 24-godzinny strajk ma potężne konsekwencje i dla samego lotniska i dla operacji lotniczych. Jeśli więc poinformujemy z odpowiednim wyprzedzeniem, będzie czas na zawiadomienie pasażerów, zmianę rezerwacji biletów, odwołanie lotów — mówił Gafki w rozmowie z Air Transport World. Władze lotniska nie potrafią na razie ocenić, jaki efekt miałby 24-godzinny strajk. Jak powiedział rzecznik portu, rozważane są różne scenariusze, w tym wystąpienie wobec CNV i FNV na drogę prawną. Z kolei Gafki twierdzi, że personel jest przepracowany, nie ma czasu odpocząć między zmianami. — W efekcie jest coraz więcej zwolnień chorobowych, co z kolei powoduje, że pracownicy zdrowi muszą pracować jeszcze więcej — mówi.Pracownicy domagają się podwyżek zarobków, przynajmniej o 3 procent ponieważ ruch pasażerski rośnie, a lotnisko ma zyski. Chcą podwyżek już od tego roku, tymczasem zarząd chce je wprowadzić dopiero w roku 2019. Władze lotniska chcą rozmawiać, ale nie pod groźbą strajku. Podkreślają, że nieuczciwe jest ze strony związkowców organizowanie akcji protestacyjnej, w której ucierpi 200 tysięcy pasażerów i linie lotnicze, a to właśnie dzięki nim kontrolerzy bezpieczeństwa mają pracę. — Pasażerowie i przewoźnicy już ucierpieli w wyniku krótszych protestów. Osiągnięcie porozumienia jest dla nas teraz priorytetem— mówi rzecznik Schiphol. Strajkiem grożą również piloci KLM, narodowego przewoźnika Holandii, którzy domagają się podwyżek wyższych niż 4 procent oferowane przez zarząd i zmniejszenia liczby godzin pracy. Pracodawca miał czas do 17 sierpnia na przedstawienie nowych propozycji, ale do porozumienia nie doszło. Zdaniem związkowców w KLM pracuje zbyt mało pilotów, w związku z tym ci, którzy latają są przepracowani. — Z tego powodu coraz częściej dochodzi do opóźnień i odwołań rejsów - twierdzi związek pilotów VNV.Grupa Air France KLM w tym roku już ucierpiała z powodu strajków w Air France i także chodziło o zarobki pilotów. (rp.pl)

Komentarze