Nadszarpnięty wizerunek Ryanair

Niezadowolenie pilotów linii lotniczych Ryanair z warunków zatrudnienia odbija się przede wszystkim na pasażerach – z powodu ich strajku loty zostają odwołane, a z powodu innych braków kadrowych - bywają mocno opóźnione. Przewoźnik jakoś szczególnie nie przeprasza pasażerów, a utraty klientów też raczej się nie obawia. Niska cena połączeń przyciąga do niego miliony pasażerów. - Nie zawsze jest miło, ale zawsze jest tanio. I tu leży siła Ryanaira - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od marketingu i wizerunku. W sobotę samolot linii lotniczych Ryanair lecący z Dublina w Irlandii do Zadaru w Chorwacji musiał awaryjnie lądować na lotnisku we Frankfurcie. Jak podał przewoźnik w oficjalnym oświadczeniu, powodem awaryjnego lądowania był nagły spadek ciśnienia w kabinie pasażerskiej, w wyniku którego na pasażerów automatycznie wypadły maski tlenowe. Niektórzy byli zakrwawieni, inni skarżyli się na ból głowy, ból uszu, zawroty i nudności. 33 ranne osoby zostały hospitalizowane. W materiale przygotowanym przez BBC niektórzy pasażerowie skarżyli się na to, że zostali na lotnisku pozostawieni sami sobie, bez wystarczającej ilości jedzenia i picia, byli zmuszenie do spania na betonowej podłodze w piwnicy lub na łóżkach polowych. Rynaiar zapewnił, że chciał opłacić pobyt swoich pasażerów w hotelach, ale nie było wolnych miejsc. Zdarzenie to miało miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak przewoźnik musiał odwołać 30 z 290 lotów z powodu strajku pilotów w Irlandii. W tym samym czasie Ryanair poinformował, że z powodu braków kadrowych w kontroli ruchu lotniczego we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Niemczech doszło do opóźnień ok. 21 proc. z 436 lotów. Piloci tych linii lotniczych już zapowiedzieli kolejne strajki, m.in. pod koniec lipca, ponieważ chcą, by ich pracodawca zmienił warunki zatrudnienia. Chodzi m.in. o coroczne ustalenia dotyczące urlopów i przenosin załogi lotniczej między europejskimi i północnoafrykańskimi bazami. Przewoźnik te żądania uważa za bezpodstawne, bo załoga Ryanaira zarabia do 40 tys. euro rocznie, pracuje w systemie 5 dni w tygodniu, ma 3 dni odpoczynku, nie może latać więcej niż 900 godzin rocznie, otrzymuje płatne lub bezpłatne urlopy wedle życzenia. Czy opóźnienia w lotach, odwołane połączenia, a ostatnio także awaria na pokładzie samolotu spowodują, że pasażerowie zaczną dogłębniej zastanawiać się nad skorzystaniem z oferty tego przewoźnika? Czy też niska cena połączeń, którą Ryanair zaskarbił sobie miliony klientów zrekompensuje wszystkie inne niedogodności?. Renata Toczyska-Seliga, deputy managing director w agencji MSL Group przypomina, że nie tak dawno rejsy nagminnie odwoływane były w powodu braków kadrowych - nie miał kto latać, bo pracownicy wybierali zaległe urlopy. I już wtedy pojawiły się głosy, że to koniec epoki Ryanaira, bo przewoźnik nie wydźwignie się z kryzysu.Uważa, że dzieje się tak dlatego, bo takiemu przewoźnikowi jak Ryanair wybacza się więcej – właśnie dlatego, że oferuje tanie bilety. - Klienci są dobrze wyedukowani i wiedzą, że za wszystkie dodatkowe usługi trzeba zapłacić. I nikt nie narzeka, bo wie, że takie są standardy linii nisko kosztowej. Pasażerowie nie patrzą na komfort, bo dla nich najważniejszy jest aspekt cenowy. Ostatnie kryzysy przyniosły lawinę niezadowolonych pasażerów i falę krytyki, ale jak widać, nie miały znaczącego wpływu na biznes. Bo on się dobrze kręci, samoloty są wypełnione. Szczególnie teraz, podczas wakacji - twierdzi ekspertka MSL Group. (wirtualnemedia.pl)

Komentarze