Awaryjne lądowanie samolotu w Chinach z powodu pęknietej szyby w kokpicie

W kokpicie wszystko fruwało i było nieprawdopodobnie głośno. Większość sprzętu przestała działać, a radia nie słyszałem. Samolot trząsł się tak bardzo, że i tak nie mogłem nic odczytać ze wskaźników - opisuje pilot chińskiego samolotu, który zdołał posadzić awaryjnie ciężko uszkodzoną maszynę. W Chinach stał się bohaterem. Na pokładzie było 119 pasażerów. Do wypadku doszło w poniedziałek w pobliżu chińskiego miasta Czengdu w prowincji Syczuan. Maszyna Airbus A319 wznosiła się nad góry w drodze do stolicy Tybetu, Lhasy. W powietrzu była pół godziny. Nie było żadnego ostrzeżenia. Nagle okno pękło, a potem wybuchło z ogłuszającym hukiem. Następne, co kojarzę, to widok mojego drugiego pilota wyssanego w połowie na zewnątrz. Dobrze, że miał zapięte pasy - opisał w rozmowie z lokalną gazetą kapitan Liu Chuanjian. W kokpicie drastycznie spadła temperatura do około -40 stopni C, spadło też ciśnienie (maszyna była na wysokości 10 kilometrów), a do wnętrza wdzierał się huraganowy wiatr (samolot leciał z prędkością około 800-900 km/h). Przy pomocy stewardess udało się wciągnąć drugiego pilota do środka. Był w szoku, mocno podrapany na twarzy przez szczątki szyby i z uszkodzonym nadgarstkiem. Kapitan w tym czasie rozpoczął gwałtowne zniżanie i zwalnianie. - Podawano nam właśnie śniadanie, kiedy samolot zaczął się gwałtownie trząść. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje i wybuchła panika. Na dodatek po chwili wypadły maski tlenowe. Potem doświadczyliśmy kilku sekund nieważkości zanim wszystko się ustabilizowało - powiedział anonimowy pasażer chińskiej państwowej agencji prasowej China News Service. Po około 30 minutach maszyna bezpiecznie wylądowała na lotnisku. Kapitan został okrzyknięty w Chinach bohaterem. Zwłaszcza, że w kokpicie przestała działać większość wyposażenia, a wiatr wyrwał część całego panelu przed pilotami. Kapitan miał jednak duże doświadczenie w lataniu bez pomocy elektroniki, ponieważ wcześniej był wojskowym pilotem-instruktorem. Do podobnego incydentu doszło w 1990 roku w samolocie linii British Airways. Wówczas źle zamontowana przez mechaników szyba w kokpicie oderwała się po osiągnięciu dużej wysokości. Wyssany został pilot, który miał wielkie szczęście, ponieważ najpierw zatrzymał się dzięki zaplątaniu nóg w wyposażenie kokpitu, a potem był trzymany przez drugiego pilota i stewardessy. Udało się go wciągnąć dopiero po wylądowaniu. Odniósł poważne obrażenia, ale przeżył. Źródło: Reuters, AV Herald, tvn24.pl

Komentarze