Nadchodzi nowa generacja samolotów pasażerskich

B797/NMA
Wielkie pasażerskie odrzutowce, takie jak Boeing 747, Airbus A380, Boeing 787 Dreamliner odcisnęły piętno na sposobie podróżowania samolotami po świecie. Jednak rewolucja w lotnictwie w przyszłości wcale nie musi dokonać się za sprawą ich następców. Okazuje się, że kolejny przełom mogą wywołać mniejsze samoloty. - Myślę, że prawdziwa rewolucja dopiero przed nami - mówi Bartosz Czajka, właściciel firmy doradczej Bravo Charlie i ekspert Polskiego Rynku Transportu Lotniczego. W branży spekuluje się od jakiegoś czasu, że już podczas tegorocznych targów w Farnborough Boeing ogłosi start produkcji zupełnie nowej linii samolotów, roboczo nazywanej B797 albo NMA (new mid-market airplane) z maksymalną liczbą około 270 miejsc - dodaje ekspert. Samolot ten miałby wypełnić lukę między najpopularniejszymi odrzutowcami wąskokadłubowymi typu Boeing 737 i Airbus A320 a samolotami szerokokadłubowymi takimi jak Boeing 787 Dreamliner i Airbus A330neo. Czajka stwierdza jednak, że linie lotnicze na nową generację samolotów będą usiały poczekać - w optymistycznym wariancie - do 2024 roku. - Ale w mojej ocenie jest to mało prawdopodobne. Krytyczne w tym procesie jest zaprojektowanie nowej generacji silników, które muszą być jeszcze bardziej oszczędne w zużyciu paliwa, a jednocześnie bardziej trwałe w eksploatacji - dodaje. Duże pasażerskie odrzutowce, czyli samoloty szerokokadłubowe, umożliwiły podróżowanie bez międzylądowań na znacznie większych odległościach, zabierając na pokład nawet pół tysiąca pasażerów, co pozwoliło obniżyć koszty. Eksperci lotniczy typują jednak, że w niedalekiej przyszłości kolejną rewolucję wywołają oszczędne samoloty wąskokadłubowe zdolne do wykonywania lotów na dalekich dystansach. Dziś tego typu maszyny wykonują loty krajowe i kontynentalne. Pod koniec stycznia tania islandzka linia lotnicza WOW zrealizowała lot na trasie z Keflaviku do Los Angeles samolotem A321neo, który pokonał 6,9 tys. km w czasie 8 godzin i 40 minut. 

A321LR
W lutym dziewiczy rejs odbył Airbus A321LR, czyli największy wąskokadłubowy odrzutowiec europejskiego producenta, przystosowany do pokonania jeszcze dłuższej trasy - ponad 7,4 tys. km. Taki zasięg pozwala na loty transatlantyckie, np. z Paryża do Nowego Jorku. Według Bartosza Czajki A321LR rzeczywiście ma potencjał, ale i bariery, by wprowadzić go na dalekie trasy. - To dużo mniejsza liczba miejsc, dużo mniejsza przestrzeń bagażowa i dużo mniejszy komfort podróży na pokładzie w porównaniu z samolotami szerokokadłubowymi - uważa. Zwraca uwagę, że samolot z fotelami w układzie 2+2 z wąskimi odstępami między siedzeniami, w którym pasażerowie mieliby spędzić 8 godzin, to zbyt duże obniżenie jakości produktu. - Z kolei tanie linie lotnicze nie "palą" się do zamówień ze względu na dość wysoką cenę wynajmu nowego samolotu oraz mniejszą elastyczność w planowaniu załóg - dodaje. - Pamiętajmy też, że samolot szerokokadłubowy daje dużo większe możliwości uzyskania przychodów z przewozu cargo - podkreśla. (businessinsaider.com)

Komentarze