W Polsce brakuje śmigłowców ratownictwa morskiego

Jesienne sztormy znów obnażą w tym roku mizerię krajowego systemu powietrznego ratownictwa. Skierowanie do remontu 2 ciężkich morskich śmigłowców Mi-14 PŁ/R dramatycznie osłabiło i tak ograniczone zdolności Marynarki Wojennej do niesienia pomocy rozbitkom na Bałtyku. Pozostała na posterunku – w bazach w Gdyni Babie Doły i Darłowie - flota średnich maszyn W3 Anakonda nie jest w stanie wypełnić istniejącej luki i w razie większej katastrofy sprostać wymaganiom, jakie na Polskę nakłada Międzynarodowa konwencja o poszukiwaniu i ratownictwie morskim (SAR). rudna od lat sytuacja w bałtyckim systemie SAR jeszcze bardziej się komplikuje, bo zapowiadany przez MON zakup specjalistycznych śmigłowców koncentruje się raczej na uzupełnieniu sprzętu potrzebnego na zwalczaniu okrętów podwodnych a nie morskich helikopterów w wersji typowo ratowniczej – mówi Tomasz Dmitruk ekspert militarny z Nowej Techniki Wojskowej. Zapewnienie realnego bezpieczeństwa żeglarzom, rybakom i turystom wypoczywającym nad polskim morzem wymaga zakupu nowych śmigłowców, dostosowanych do ratowania życia i prowadzenia akcji w trudnych warunkach meteorologicznych. Aby zwiększyć możliwości ratownicze i zapewnić bezpieczeństwo na naszych wodach terytorialnych, trzeba wyposażyć naszą armię w śmigłowce, które będą technicznie dostosowane do wykonywania specyficznych zadań – podkreśla kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek ze Szkoły Morskiej w Gdyni cytowany przez agencję informacyjną Newseria Biznes. Agencja zauważa, że od września Marynarka Wojenna korzysta tylko z jednego punktu stacjonowania dla śmigłowców ratujących życie. Dwie remontowane maszyny (Mi-14PŁ/R) do eksploatacji wrócą dopiero w przyszłym roku. Oznacza to, że Marynarka już teraz nie jest w stanie utrzymać dyżurów alarmowych w bazach w Darłowie i Gdyni - Babich Dołach. A trzeba przewidywać, że skutkiem wycofania dwóch większych śmigłowców będzie też wydłużony czas dotarcia do żeglarzy czy rybaków, którzy potrzebują pomocy na morzu oraz ograniczona liczba rozbitków, których można zabrać na pokład podczas akcji ratowniczej. Tomasz Dmitruk zwraca uwagę, że nawet szykowany obecnie przetarg na specjalistyczne śmigłowce nie rozwiąże problemu. Pozyskanie w przyszłości 8 śmigłowców w wersji zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) – a więc wyposażonych w specjalną, zajmującą sporo miejsca aparaturę pokładową i przeciwokrętowe uzbrojenie zdecydowanie ogranicza udźwig i zasięg maszyn używanych równocześnie w misji ratowniczej. – Możliwości szybkiej adaptacji śmigłowca aby przyjąć np. na pokład większą liczbę rozbitków - co zapowiada MON - są naprawdę niewielkie – uważa ekspert Nowej Techniki Wojskowej. Marynarka Wojenna dysponuje obecnie śmigłowcami średniego zasięgu W3RM. Są to polskie, wyprodukowane przez PZL Świdnik anakondy, obecnie po modernizacji, których stan techniczny pozwala zapewniać wyłącznie podstawowe potrzeby związane z bezpieczeństwem na Bałtyku. Ich zasięg i ładowność, czyli liczba osób, które maszyny są w stanie jednorazowo zabrać na pokład w trakcie akcji ratowniczej, nie są wystarczające i nie spełniają wszystkich oczekiwań służb SAR. W śmigłowcowym przetargu zorganizowanym w tym roku przez resort obrony narodowej w kategorii bojowego ratownictwa konkurują caracale Airbus Helicopters, Black Hawki z PZL Mielec/ Sikorsky i oferowane przez PZL Świdnik/Leonardo potężne, produkowane w brytyjskich zakładach w Yeovil AW101 - produkt włoskiego koncernu Leonardo. 

AW101 w wersji SAR
Marynarze nie mają wątpliwości, że najbliższa oczekiwaniom ratowników SAR jest bijąca konkurentów wielkością i zasięgiem supermaszyna włosko - brytyjskiego producenta. Najnowsza wersja bazowa AW101 o maksymalnej masie startowej 15 600 kg jest wyposażona w trzy potężne silniki General Electric CT7-8E, co zapewnia wyjątkowy udźwig oraz imponujący zasięg wynoszący 750 mil morskich (ponad 1300 km). Maszyna może latać z prędkością przelotową przy wykorzystaniu jedynie dwóch silników, co zmniejsza zużycie paliwa. Dodatkowe bezpieczeństwo oraz przeżywalność zapewnia przekładnia główna o dużej odporności balistycznej i zdolności do pracy po wycieku oleju przez 30 min. To nie przypadek że Japońskie Siły Samoobrony Morskiej używają AW101 do transportu, lotniczej obrony przeciwminowej oraz wsparcia dalekosiężnych operacji w Antarktyce. Norwegia zamówiła 16 śmigłowców AW101 w konfiguracji SAR wyposażonych w najnowsze technologie, w tym w nowoczesny radar AESA oraz unikatowy system wykrywania przeszkód OPLS (Obstacle Proximity LiDAR System). Włoskie Siły Powietrzne odebrały już cztery śmigłowce HH-101A Caesar (z łącznej liczby piętnastu zamówionych), wyposażone w sondę do tankowania w powietrzu. Kabina AW101 standardowej wielkości, wyposażona w rampę, mieści ponad 30 rozbitków, do 16 noszy, zestaw SAR oraz załogę, maksymalnie zaś, w krytycznych sytuacjach może przewieźć 54 gęsto upakowanych, stojących pasażerów. Kraje, które wybrały warianty SAR i/lub CSAR śmigłowca AW101 to miedzy innymi Dania, Norwegia, Kanada, Portugalia i Włochy. Portugalia może się poszczycić najdłuższą misją SAR w historii wykonaną przy pomocy AW101 na Atlantyku (ponad 720 mil morskich i ponad siedem godzin lotu bez uzupełniania paliwa). Śmigłowce AW101 Marynarki Włoskiej odegrały główną rolę w uratowaniu wielu spośród 420 osób ocalonych ze statku Norman Atlantic, który stanął w płomieniach na Morzu Śródziemnym pod koniec 2014 roku – była to największa misja SAR kiedykolwiek przeprowadzona w tym regionie. Jak dotąd klienci na całym świecie zamówili ponad 220 śmigłowców AW101 do wykonywania różnych zadań - do tej chwili dostarczono już 190 maszyn. Globalna flota AW101 już wylatała ponad 388 000 godzin w warunkach operacyjnych, w tym na Bałkanach, w Iraku, Afganistanie oraz w ramach misji antypirackiej „Atalanta” u wybrzeży Somalii. (rp.pl)

Komentarze