Niebezpieczna sytuacja na lotnisku w San Francisco

Wszyscy chyba pamiętają zdarzenie z 7 lipca, kiedy A320-200 należący do linii Air Canada ze 140 osobami na pokładzie omal nie wylądował na zatłoczonej drodze kołowania na lotnisku w San Francisco. Szczęśliwie, samolot w ostatniej chwili rozpoczął wznoszenie i wypadku udało się uniknąć.
22 października doszło jednak na tym lotnisku do kolejnego incydentu i ponownie z udziałem A320 Air Canada. A320-200 (znaki rejestracyjne C-GPWG) wykonywał rejs AC-781 z Montrealu do San Francisco i znajdował się na długiej prostej ze zgodą na lądowanie, gdy kontroler nakazał wykonanie odejścia na drugi krąg ze względu na poprzedni samolot, który zbyt wolno i niewłaściwą drogą kołowania opuszczał pas 28R. Zapis korespondencji pomiędzy ATC, a samolotem zamieszczony na portalu ATCLive.net, wskazuje, że kontroler wielokrotnie powiadamiał załogę Air Canada, aby ta wykonała go around, jednak bez rezultatu.
Następnie, zgodnie z instrukcjami na wypadek utraty łączności radiowej, wieża zaczęła w kierunku samolotu nadawać reflektorem czerwone sygnały, które miały spowodować, że załoga przerwie lądowanie. A320 jednak wylądował, a po około dwóch minutach piloci zgłosili, że mają problemy z radiem.
Według szefa Federalnej Administracji Lotnictwa USA (FAA), Iana Gregora, ATC aż sześć razy informowała załogę Air Canada, aby ta wykonała go around. "Po wylądowaniu piloci zostali poinformowani, że wieża próbowała bezskutecznie się z nimi skontaktować i ważne instrukcje nie zostały przez nich potwierdzone” - powiedział rzecznik Air Canada, Peter Fitzpatrick. Przewoźnik aktualnie bada okoliczności tego zdarzenia, podobnie jak Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA). (dlapilota)

Komentarze