86 lat temu Graf Zeppelin lądował w Gliwicach

5 lipca 1931 roku na lotnisku w Gliwicach wylądował monumentalny sterowiec Graf Zeppelin. Za szansę na zobaczenie cudu niemieckiej myśli technicznej niektórzy płacili niemal równowartość górniczej dniówki. Ze względu na monumentalne rozmiary powietrzny statek porównywany był do Titanica. Zeppelin miał 236 metrów długości, a kadłub dzielony na 17 komór mierzył w najszerszym miejscu 30,5 metra. Zeppelin mógł przewieźć nawet 70 osób, w tym 20 pasażerów i 40-50 członków załogi. Pasażerowie mieli do dyspozycji dziesięć dwuosobowych kajut, dwie toalety, restaurację i salon. W każdej kajucie zamontowano okna, żeby ludzie mogli podziwiać widoki. Napędzany benzyną i tzw. gazem Blaua aerostat potrafił przelecieć aż 12 tys. km. Zbiorniki na paliwo zajmowały aż 1/3 całego zeppelina. 5 lipca 1931 roku Zeppelin miał do przebycia nieco ponad tysiąc kilometrów z niemieckiego Friedrichshaffen do Gliwic. Wystartował o godz. 7.55, a za jego sterami zasiedli Ernst Lehmann i Hans von Schiller, ówczesne gwiazdy lotnictwa. Pierwszy z nich zginął później podczas katastrofy sterowca Hindenburg w Lakehurst. Lot do Gliwic zajął zeppelinowi dziesięć godzin. Już około 17.20 zebrani na płycie stadionu w Gliwicach widzowie dostrzegli kształt sterowca na niebie. O godz. 17.45 Zeppelin był już nad głowami gapiów. Ściągnięcie go na ziemię trwało dziesięć minut. Najpierw z kadłuba wypuszczono balast, potem 250 mężczyzn przy pomocy lin ciągnęło maszynę w dół. Później nastąpiło szaleństwo. Uroczyście odśpiewano niemiecki hymn, ludzie wiwatowali i kupowali bibeloty związane z Grafem Zeppelinem. Było ich wiele, bo zeppelin stał się ikoną popkultury. Projektanci tworzyli damskie torebki w kształcie powietrznego statku, a cukiernicy – marcepanowe figurki. Ferdynand Zeppelin, twórca sterowca, pojawiał się na kieszonkowych zegarkach, opakowaniach past do butów, a nawet... kiełbasy. Gliwice żyły wizytą Grafa Zeppelina na długo przed tym, zanim stała się ona faktem. O sprawie pisały gazety, spodziewano się, że w Gliwicach pojawi się nawet 100 tysięcy gapiów. Przybyło ich dwukrotnie więcej: z Niemiec, Polski i Czechosłowacji. Bilety na stadion kosztowały od 0,5 aż do 5 marek. Dla porównania, dniówka górnika dołowego wynosiła wówczas nieco ponad 6 marek. Po godz. 18 Graf Zeppelin ponownie wzbił się w powietrze, zatoczył honorową pętlę nad Górnym Śląskiem i odleciał w głąb Niemiec. Skarbnicą wiedzy na temat tamtych wydarzeń jest opracowanie Leszka Jodlińskiego „Graf Zeppelin w Gliwicach w roku 1931. Krótka historia sterowców i tego, jak zawładnęły wyobraźnią wielu”. Przed 1931 rokiem Graf Zeppelin już wcześniej przelatywał nad Górnym Śląskiem, jednak w regionie nie lądował. Do dziś zachowało się sporo zdjęć z jego przelotu z października 1929 roku. Wtedy statek leciał m.in. nad Bytomiem w czasie podróży dookoła świata. Z kolei 26 czerwca 1930 roku sterowiec przeleciał nad Bytomiem i Zabrzem. Niestety, Graf Zeppelin, podobnie jak Graf Zeppelin II, nie przetrwał wojny. W 1940 roku zostały zniszczone na polecenie Hermanna Görninga. Pod koniec służby sterowce były wykorzystywane już tylko do celów militarnych. Latały wzdłuż brytyjskiego wybrzeża i wyszukiwały punkty obrony radarowej. (Wyborcza.pl)

Komentarze