CPL dla części lotnisk regionalnych będzie zagrożeniem

Lotniska regionalne w Polsce mają przed sobą kilkanaście lat rozwoju. CPL dla części z nich będzie zagrożeniem. Otwarcie Centralnego Portu Lotniczego w okolicy Babska bądź Mszczonowa zatrzęsie regionalnymi portami. Ofiarą padnie stołeczne Lotnisko Chopina i port w Łodzi. Z tym drugim nie będzie problemu, bo łodzianie już teraz wolą zdecydowanie latać z Warszawy, z którą ich miasto łączy autostrada, a z ich lotniska korzysta miesięcznie ok. 20 tys. osób. Mało logiczne będzie także dalsze funkcjonowanie portu w Radomiu, niepewny jest los Bydgoszczy. Nie wiadomo, jaka będzie polityka Ryanaira i innych niskokosztowych linii lotniczych korzystających z lotniska w Modlinie, które może przetrwać, jeśli umocni się tam także czarterowy biznes. Ale w nieoficjalnych rozmowach szefowie polskich lotnisk nie ukrywają swoich obaw przed konkurencją CPL. I wiedzą, że teraz mają jedyną szansę, żeby przyciągnąć do siebie przewoźników i zachęcić mieszkańców regionu do latania. Jeśli ten biznes będzie silny i ruch będzie rósł, CPL wcale nie musi im zagrozić. – Wielokrotnie podważano sens istnienia lotnisk w Szczecinie czy Poznaniu, argumentując, że Polacy po otwarciu granic będą woleli latać z Berlina. Ale zagrożenie się nie zmaterializowało. Na wzrost liczby odpraw pasażerskich w tych dwóch portach wpłynęło z pewnością przedłużająca się budowa megalotniska Berlin Brandenburg. Ale nie tylko. Polacy polubili latanie z bliskich portów, bo tak jest wygodniej i taniej – mówi Kurt Hoffmann, analityk europejskiego rynku lotniczego. – Transport lotniczy w Polsce ma wielką przyszłość – przekonuje Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa. Jego zdaniem regiony będą się rozwijały, a to przełoży się na ruch lotniczy i to nie tylko na północy i południu kraju, zwłaszcza w Gdańsku czy Krakowie. Zyskać mogą także te najmniejsze. – Radom, Szymany, Lublin czy Bydgoszcz mają szansę na dojście do poziomu miliona pasażerów rocznie, a taki jest próg wymagany do utrzymania rentowności portu – mówił min. Szmit podczas konferencji w Warszawie w ostatnią środę. A rynek faktycznie dynamicznie się rozwija. W ostatni czwartek niskokosztowy Ryanair otworzył piątą polską bazę, tym razem w Poznaniu. I natychmiast ogłosił uruchomienie z tego lotniska siedmiu nowych kierunków – do Tel Awiwu, Ejlatu, Billund, Castellon, Madrytu, Oslo Torp i Aten. Prezes poznańskiego portu Mariusz Wiatrowski nie ukrywa, że negocjacje z Irlandczykami były trudne. – Ale utworzenie bazy dla samolotu Ryanaira to ogromna szansa na szybki rozwój siatki połączeń, tak istotnej dla relacji biznesowo-turystycznych miasta – mówił prezes Wiatrowski na ceremonii otwarcia bazy. I ujawnił, że Madryt, który znalazł się już w siatce, to pierwszy krok w realizacji umowy z Ryanairem. – Na kolejne czekamy – podkreślił prezes Wiatrowski. 15 nowych kierunków, w tym sześć z regionów, otworzy w tym roku LOT. Linia uruchomi od czerwca loty do Tel Awiwu z Wrocławia, Poznania, Lublina i Gdańska. Od lipca narodowy przewoźnik poleci z Krakowa do Chicago. A wcześniej – dwa tygodnie temu samolot LOT wrócił na trasę do Zielonej Góry. O przyszłość swoich lotnisk mogą być spokojni zarządzający portami np w Rzeszowie, Katowicach, Gdańsku, Lublinie czy Krakowie. Bo najczęściej pasażerowie latający stamtąd do Warszawy przesiadają się w stolicy i potem lecą dalej. A to, czy tranzyt będzie w Warszawie czy pod Mszczonowem, jest im obojętne. O swoje lotnisko spokojny jest Radosław Włoszek, prezes Kraków Airport. Ponad 17-proc. wzrost ruchu w pierwszych dwóch miesiącach 2017 to efekt dużego zainteresowania otwartymi w sezonie zimowym nowymi połączeniami, chociażby do Genewy. A tylko Ryanair ogłosił z Krakowa 15 nowych tras. Liczba dostępnych kierunków podróży z tego miasta przekroczyła 100. I to nie jest koniec. – Negocjacje i rozmowy z przewoźnikami cały czas trwają, czego potwierdzeniem są m.in. ogłaszane w ciągu ostatnich trzech miesięcy nowe połączenia – mówi prezes Włoszek. Chciałbym więc wiedzieć, jakie korzyści osiągnie Polska w wymiarze rozwoju biznesu, lokując centralny port koło Mszczonowa? I z likwidacji lotnisk w Warszawie, Radomiu, Łodzi, Modlinie. Pewnie też w Bydgoszczy. Bo nie jest tak, że Unia Europejska daje pieniądze i można z nimi zrobić co się chce i jak się chce. Komisja Europejska dokładnie wie, że zbyt wiele lotnisk wybudowano w Europie na podstawie obietnic, które nigdy nie zostały spełnione. Dodatkowo Bruksela jest bardzo krytycznie nastawiona do budowy nowych portów, natomiast nie ma wątpliwości, że jest problem z ich przepustowością. Bo są porty w Polsce, przez które można by przetransferować o wiele pasażerów więcej. Tylko że ich nie ma. Parlament Europejski zażądał już od Komisji Europejskiej i Europejskiego Trybunału Rozrachunkowego danych dotyczących lotnisk i z pewnością szczegółowo je będzie analizował. Źródło: rp.pl

Komentarze

  1. Według mnie nie koniecznie. Wiele portów powstało z dofinansowania. A że to nie tylko porty lotnicze (choć to oczywiscie najważniejsza funkcja) pokazują m.in. Szymany. Wystarczy wejść na ich aktualności http://mazuryairport.pl i zobaczyć że można wykorzystać powierzchnie budynków do np.:
    - organizacji imprez
    http://mazuryairport.pl/a_dzien-pelen-atrakcji-dla-calej-rodziny_34.html

    - edukacji
    http://mazuryairport.pl/a_konferencja-bezpieczenstwa-„ochrona-lotnictwa-cywilnego-_62.html

    - kultury
    http://mazuryairport.pl/a_xx-mistrzostwa-polski-portow-lotniczych-w-pilce-noznej_56.html

    Jestem dumna z naszego portu, i świadoma że mamy mniejszy potencjał. Ale port jest potrzebny i im więcej funkcji dla siebie znajdzie, tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz