W nocy w Brzegu śmigłowiec LPR nie wyląduje

Przekonali się o tym ratownicy pogotowia, którzy musieli jechać z chorą 10 kilometrów. Powód: miasto nie porozumiało się ze strażą. Niedawno mieszkańcy ul. Rybackiej w Brzegu przecierali oczy ze zdumienia, widząc, jak śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ląduje na skrawku podwórka, niemal między samochodami. Niestety, w nocy sytuacja wygląda zupełnie inaczej: załogi śmigłowców potrzebują wcześniej wyznaczonych i opisanych miejsc, które w teorii powinny być w każdej gminie. Jak okazało się kilka dni temu, Brzeg, blisko 40-tysięczne miasto, takiego miejsca formalnie nie ma. Śmigłowiec LPR-u wylądował więc w Lubszy i musieliśmy jechać z pacjentką ponad 10 kilometrów - mówi Mariusz Baran, kierownik stacji pogotowia ratunkowego w Brzegu. - Niestety, o takich problemach dowiadujemy się na końcu. To o tyle zaskakujące, że na terenie komendy straży pożarnej w Brzegu jest plac, który od lat wykorzystywany jest do lądowań i na którym ćwiczyli piloci LPR-u. - W styczniu otrzymaliśmy informację z urzędu miejskiego w Brzegu o zawieszeniu wykonywania lotów na to miejsce - mówi jednak Justyna Sochacka z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Straż pożarna wystąpiła bowiem do władz miasta o spisanie porozumienia na wykorzystanie tej lokalizacji, a ponieważ do dziś umowy nie podpisano, to w Brzegu nie możemy lądować w nocy. Poszło m.in. o koszty utrzymania lądowiska, które trzeba regularnie kosić i na bieżąco odśnieżać. Wczoraj zarówno przedstawiciele straży pożarnej, jak i miasta zapewniali nas, że rozmowy w sprawie spisania porozumienia są na dobrej drodze. Kiedy to nastąpi? Na to nikt nie umiał nam odpowiedzieć. Niestety, jak wynika z mapy publikowanej przez LPR, w regionie jest wiele gmin, m.in. Lewin Brzeski, Korfantów, Olszanka, Skarbimierz, gdzie brak jest wyznaczonych miejsc do nocnych lądowań. - Kilka lat temu za pośrednictwem wojewodów zwróciliśmy się do każdej gminy o wyznaczenie takiego miejsca, ale nie jest to bezwzględny wymóg, a na pewno za brak nie ma przewidzianych żadnych sankcji - dodaje Justyna Sochacka. Takie sytuacje jak ostatnia mogą się zdarzać raz na pół roku, a może być ich kilka w krótkim czasie - przypomina Mariusz Baran. - Wszystko jedno, gdzie to miejsce będzie, ale musimy je mieć w Brzegu, żebyśmy wszyscy czuli się bezpiecznie.ŹRÓDŁO: nto.pl

Komentarze

Prześlij komentarz