Zakup 50 śmigłowców wielozadaniowych wciąż daleki od rozstrzygnięcia

Największy obecnie przetarg w armii - zakup 50 śmigłowców wielozadaniowych wartości 13,4 mld zł wciąż daleki od definitywnego rozstrzygnięcia. Wprawdzie poprzedni rząd wskazał karakale Airbus Helicopters, jako jedyny śmigłowiec zakwalifikowany do dalszego postępowania, a obecny rozpoczyna właśnie z europejskim producentem negocjacje offsetowe, to wcale nie zanosi się na rychłe podpisanie umowy. Szefowie resortu obrony Antoni Macierewicz i odpowiadający za modernizację sił zbrojnych wiceminister Bartosz Kownacki nie ukrywają zastrzeżeń do decyzji poprzedników w MON - Tomasza Siemoniaka i Czesława Mroczka. Ich zdaniem podstawową wadą ubiegłorocznego postanowienia o utrzymaniu w grze jednego oferenta, jest nieuwzględnienie faktu iż w kraju nie gorsze helikoptery oferują firmy, które już mają w Polsce zakłady zatrudniające tysiące pracowników. To zresztą nie jedyny mankament ubiegłorocznych decyzji – przypominali w środę w Warszawie uczestnicy konferencji zorganizowanej przez Narodowe Centrum Studiów Strategicznych. Zarówno wojskowi jak i eksperci podnosili, że błędem było już samo przyjęcie założenia, że różne specjalistyczne warianty helikopterów – te przystosowane do zwalczania okrętów podwodnych , bojowego ratownictwa czy transportowe uda się stworzyć w oparciu o jedną platformę. Jak coś jest do wszystkiego, jest do niczego – to najczęściej powtarzany slogan gorącej środowej dyskusji. Licznych zwolenników miała też teza, że pilniejszą sprawą niż kupowanie w pośpiechu śmigłowców wsparcia byłoby zamówienie w obecnej, napiętej sytuacji geopolitycznej, zwłaszcza w obliczu nowych zagrożeń, helikopterów uderzeniowych, co w bezpośredni sposób wpłynęłoby na poprawę bezpieczeństwa kraju. W obliczu niejednoznacznego stanowiska MON, do szturmu ruszyli przedstawiciele wykluczonych z postępowania spółek , które konkurowały z Airbus Helicopters: WSK Świdnik ( od nowego roku firma stanowi własność włoskiego koncernu Finmeccanica Helicopters) a także producenta Black Hawków, PZL Mielec ( dziś w składzie amerykańskiego giganta zbrojeniowego Lockheed Martin). Prezes Mielca Janusz Zakręcki podkreślał gotowość firmy do dostarczenia wymaganych przez armię pierwszych śmigłowców S 70i nawet w 7 miesięcy od dnia podpisania umowy. - Black Hawki to doskonała, nowoczesna broń, sprawdzona na wielu wojnach i wciąż używana w tysiącach egzemplarzy w US Army i kilkunastu krajach świata, a mielecki zakład licząc z kooperantami daje w Polsce pracę 5 tys. ludzi – zachęcał prezes PZL Mielec. Wiceprezes Finmeccanica Helicopters Krzysztof Krystowski przypomniał ,że po 1951 roku dostawcą rodzimych śmigłowców dla wojska były WSK Świdnik a decyzja o wyborze konkurencyjnych karakali skrzywdziła polską fabrykę, która wciąż oferuje siłom zbrojnym RP najnowszą w AgustaWestland konstrukcję - helikopter AW 149. Strategicznej, zwycięskiej ( na razie) pozycji Airbus Helicopters w polskiej grze o wojskowe zamówienie dekady broniło ściągnięte do Warszawy kierownictwo francuskiego koncernu. Guillaume Faury prezes AH przypomniał, że decyzję o wyborze karakali polscy wojskowi podejmowali bo tylko ten śmigłowiec spełnił większość wymagań polskiego MON. A wiceprezes ds. rozwoju firmy, Tomasz Krysiński zapowiedział produkcję śmigłowców w Łodzi i precyzyjnie przemyślany program inwestycji offsetowych , który pozwoli zwiększyć w kraju obecność lotniczego giganta Airbus Group. Źródło: rp.pl

Komentarze