Boeing zmienia prezesa

Dennis Muilenburg
Dennis Muilenburg obejmie od 1 lipca stanowisko prezesa koncernu, który stoi wobec zadania wywiązania się z rekordowych zamówień samolotów cywilnych i rozwijania działu wojskowego, gdy maleją budżety na kupno sprzętu Muilenburg (51 lat) zastąpi Jima McNerneya (65), który wybrał go w 2013 r. na swego następcę. Mimo, że spodziewano się tej zmiany, dochodzi do niej w czasie, gdy koncern ma do czynienia z rekordowym popytem na samoloty cywilne i słabym na sprzęt wojskowy. Przyspiesza pracę swych fabryk do bezprecedensowego poziomu z jednoczesnym uruchamianiem produkcji unowocześnionych modeli i zmienia metody produkcji. Likwiduje też część produkcję samolotów wojskowych, usiłuje zachować działanie innych linii i ubiega się o nowe kontrakty, m.in. na nowy bombowiec dalekiego zasięgu.
W pierwszym wywiadzie Muilenburg stwierdził, że nie będzie zmiany kierunku, nie uznał za wyzwanie problemów części wojskowej.
— Wyzwaniami dla nas są zwiększenie rytmu produkcji samolotów cywilnych i zapewnienie rentowności — stwierdził.
Po 18 miesiącach pracy z McNerneyem i z szefem działu samolotów cywilnych, Rayem Connerem uważa, że „nasza droga naprzód polega na konsekwencji, logiczności. Nasza strategia i jej realizacja będą stabilne".
Wśród problemów, z jakimi będzie mieć do czynienia będzie nadal wyciągnięcie mniejszej marży od dostawców z jednoczesnym zapewnieniem, by byli w stanie dotrzymać koncernowi tempa w zwiększonej produkcji samolotów. W tym roku ma ich być rekordowo 750. Boeing zwiększy produkcję B737 do 52 miesięczne w 2018 r z 42 obecnie i jednocześnie uruchamia produkcję B737 MAX.
Zapowiedział przygotowanie następcy popularnego szerokokadłubowego B777; B777X ma pojawić się pod koniec dekady. Trwa budowa nowej hali dla gigantycznych autoklawów, które będą wygrzewać nowe kompozytowe skrzydła do B777X, zanim jeszcze zakończono ostateczne projektowanie samego samolotu. Przy wielu liniach lotniczych czekających na samoloty Boeinga — zamówienia ma na 8 lat pracy — każdy poślizg może okazać się kosztowny.
Analitycy spodziewają się utrzymania ciągłości w koncernie przez pewien czas. Potem ich zdaniem Muilenberg stanie wobec trudnych kwestii, np. zwolnienia tempa produkcji 777, gdy pojawi się nowa wersja, opracowanie nowego samolotu na miejsce B757; tę lukę w ofercie Boeinga zręcznie wykorzystał Airbus.
McNerney doprowadził w ciągu 10 lat szefowania koncernowi do niemal podwojenia jego obrotów do 90,8 mld dolarów. Kierował trudnymi negocjacjami ze związkami zawodowymi, narażając się wielu pracownikom, przeniósł część produkcji B787 do Południowej Karoliny, stanu bez związków zawodowych. Podwyższył też marżę zysku zmuszając dostawców do obniżenia cen.
Dwie trzecie obrotów Boeinga pochodzi teraz z działu samolotów cywilnych. Obaj prezesi pytani, dlaczego to nie Conner będzie kierować koncernem, chwalili jego wiedzę i doświadczenie. McNerney wyjaśnił, że Conner jest wiekowo bliższy niemu, podczas gdy Muilenburg reprezentuje nowe pokolenie. Ocenia, że prezes potrzebuje długiej perspektywy do podejmowania decyzji, które nie wpłyną na działalność przez 5-10 lat. To wzięto pod uwagę przy wyborze następcy.
Spodziewano się, że McNerney zostanie u sterów do setnej rocznicy Boeinga przypadającej w 2016 r. Do lutego będzie na liście płac koncernu dla zapewnienia płynnego przekazania zakresu władzy, potem zostanie szefem rady dyrektorów. Źródło: ekonomia.rp.pl

Komentarze