Władze Berlina podały
kolejną datę otwarcia nowego lotniska w Berlinie. Została ona zaplanowana na
drugą połowę 2017 roku — wynika z informacji podanej przez rzecznika
berlińskich portów lotniczych, Ralfa Kunkela. Będzie to 6 lat po pierwszym
wyznaczonym terminie. Koszty opóźnienia wynoszą 20 mln euro miesięcznie, co
oznacza, że w chwili oddania będą sięgały 1,5 mld euro. Czyli tylko o miliard
mniej, niż szacowano w 2006 roku koszty całej inwestycji.
Przy kosztach budowy,
które w tej chwili już sięgają 6 mld euro, będzie to jeden z najdroższych tego
typu obiektów w Europie. Warto przy tym pamiętać, że niektóre szacunki oceniają
tę kwotę nawet na 10 mld.
Dla porównania,
nowe lotnisko w Stambule, które ma zostać oddane w 2019 r. (a prace idą zgodnie
z planem) będzie kosztowało 6,5 mld euro. Tyle tylko, że jest w swoich
założeniach dwukrotnie większe od Berlin Brandenburg (BER), o którym wiadomo,
że maksymalna — po kolejnej rozbudowie - przepustowość ma wynieść 50 mln
pasażerów rocznie. W momencie oddania portu do eksploatacji ma to być 27 mln i
wiadomo, że dla stolicy Niemiec, to o wiele za mało. To oznacza, że nawet jeśli
zostanie otwarty w kolejnym wyznaczonym terminie, to natychmiast musi ruszyć
jego rozbudowa.
Opóźnienie
berlińskiego portu i cała inwestycja mogą być porównane jedynie z inwestycją w
Katarze — budową lotniska Hamad International. Opóźnienie w oddaniu obiektu
budowanego przez amerykańskiego Bechtela wyniosło tam także 6 lat, a cała
inwestycja kosztowała 16,5 mld dolarów. Tyle, że Katarczycy, którzy są
perfekcjonistami, zbudowali sobie pałac na pustyni. Opóźnienie oddania portu
Berlin Brandenburg znacznie ograniczył rozwój linii lotniczej Air Berlin, dla
której miało to być główne lotnisko przesiadkowe. Budowa hubu w niemieckiej
stolicy musiała więc zostać opóźniona, Air Berlin notuje straty finansowe i
właśnie jest poddawany kolejnej restrukturyzacji. Linia domaga się w tej chwili
od zarządu lotniska odszkodowania za utracone dochody w wysokości 48 mln euro.
Smaczku tej sprawie dodaje fakt, że o to odszkodowanie wystąpił Hartmut
Mehdorn, który od grudnia 2014 był prezesem zarządu BER, a wówczas prezes Air Berlin.
Na jego miejsce wybrano Karstena Muehlenfelda, który ma ambicje ukończenia
projektu.
Jak na razie
rolę głównego portu stolicy Niemiec pełni malutkie lotnisko Tegel, które jak
podkreślają przedstawiciele linii lotniczych latających do Berlina, ma jedną
wielką zaletę — jest bardzo blisko miasta. Po uruchomieniu Berlin Brandenburg
lotnisko Tegel ma zostać przekształcone w muzeum lotnictwa. Źródło: rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz