Na razie nie będzie wieczornych dostaw
pizzy do amerykańskich domów za pomocą dronów. Federalna Agencja Lotnictwa
Cywilnego (FAA) opublikowała restrykcyjne propozycje regulacji używania
bezzałogowych maszyn latających.
Pełne regulacje wejdą w życie najwcześniej za dwa
lata, ale wstępny projekt FAA opublikowany w miniony weekend nie może napawać
optymizmem zwolenników używania dronów do celów komercyjnych. Oprócz szybkiej
dostawy towarów aparaty te mogłyby być wykorzystywane do wykonywania zdjęć z
lotu ptaka i przy pracach kartograficznych, do nadzoru konstrukcji
inżynieryjnych (np. mostów), czy upraw rolnych. Mogłyby być wykorzystywane do
pracy reporterskiej oraz przez służby ratownicze i policyjne, np. przy gaszeniu
pożarów.
FAA chce jednak obwarować użycie dronów poważnymi
restrykcjami. Maszyny będą musiały znajdować się w zasięgu wzroku operatora, co
stawia pod znakiem zapytania plany takich firm jak Google, czy Amazon, które
otwarcie przyznają się do planów doręczania towarów za pomocą aparatów latających.
Drony nie będą też mogły przekraczać pułapu 500 stóp (152 metrów) i nie mogą
zbliżać się bliżej niż 4 mile
(6,4 km)
do większych lotnisk. Zakazane będzie używanie dronów po zapadnięciu zmroku.
Waga aparatów nie będzie mogła przekraczać 55 funtów, czyli 25 kg. Maksymalna prędkość –
to 160 km/h.
Komercyjni użytkownicy maszyn nazywanych oficjalnie Unmanned Aircraft Systems
(UAS) będą musieli także zdać specjalny egzamin opracowany przez FAA oraz
zostać sprawdzeni przez Transportation Security Administration. Na szczęście z
projektu agencji zniknęła propozycja, aby operatorzy dronów musieli posiadać
taką samą licencję, co piloci samolotów załogowych. Źródło: rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz