Piloci
niemieckich linii lotniczych Lufthansa rozszerzyli strajk o godz. 6 we wtorek
na loty międzykontynentalne. Akcja protestacyjna związku zawodowego Cockpit
potrwa do północy. To ósmy od kwietnia strajk pilotów broniących przywilejów
emerytalnych.
W
największym niemieckim porcie lotniczym, Frankfurcie nad Menem, zostały
odwołane niemal wszystkie loty międzykontynentalne. W Monachium z rozkładu
skreślono połowę rejsów. W Duesseldorfie natomiast loty mają być realizowane
zgodnie z planem.
W
sumie Lufthansa odwołała ponad 1 500 lotów. W wyniku strajku ucierpi 166 tys.
pasażerów.
Związkowcy
grozą kolejnymi protestami. "Nie wykluczamy kolejnego strajku w tym
tygodniu, jeśli Lufthansa nie wyjdzie nam naprzeciw" - powiedział szef
Cockpitu Markus Wahl.
Od
poniedziałku piloci zrzeszeni w związku Cockpit nie obsługują lotów na krótkich
i średnich dystansach.
Związkowcy
domagają się utrzymania dotychczasowych zasad wypłacania pilotom świadczeń
przedemerytalnych, z których zaczynają korzystać przeciętnie w wieku 59 lat.
Pracodawca chce natomiast stopniowo podnieść ten próg średnio do 61 lat.
Obowiązujące
obecnie przepisy pozwalają pilotom największego niemieckiego przewoźnika na
odejście z zawodu już w wieku 55 lat.
Lufthansa
wdraża program restrukturyzacji koncernu przewidujący między innymi drastyczne
obniżenie kosztów. Sprawa dotyczy pilotów samej Lufthansy, jak również jej
spółek córek: Lufthansa-Cargo i Germanwings.
Obie
strony konfliktu - związkowcy i dyrekcja Lufthansy - zarzucają sobie brak woli
kompromisu.
Według
"Spiegel-Online" dotychczasowe strajki kosztowały przewoźnika ponad
100 mln euro. Analityk Jochen Rothenbacher powiedział, że straty Lufthansy z
powodu trwającego obecnie strajku mogą sięgnąć kwoty 30 mln euro.
Wartość
akcji Lufthansy spadła od pierwszej fali strajków w kwietniu o 41 proc. -
podała telewizja publiczna ARD.
Fala
strajków daje się we znaki także niemieckim kolejom. W poniedziałek rano
zakończył się 50-godzinny strajk maszynistów pociągów pasażerskich i
towarowych.
Minister
transportu Alexander Dobrint ostrzegł na łamach gazety "Bild" przed
negatywnym wpływem strajków na gospodarkę. "Gdy ludzie nie mogą dotrzeć do
pracy, a towary nie są dostarczane do miejsc przeznaczenia, to taka sytuacja
odbija się na stanie gospodarki" - ostrzegł polityk CSU.
Rząd
pracuje nad projektem ustawy, która ma ograniczyć możliwości strajkowe związków
zawodowych reprezentujących małe grupy pracowników.(PAP)
Komentarze
Prześlij komentarz