Pilot Pipera Navajo próbował awaryjnie lądować

Pilot samolotu, który w sobotę rozbił się w Topolowie, próbował awaryjnie lądować. Potwierdzili to dziś śledczy z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
— Świadczy o tym między innymi sprawdzone przez ekspertów pole przed miejscem katastrofy i nie wysunięte podwozie. Pilot próbował też ominąć linie wysokiego napięcia — wyjaśnia Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.Próbę awaryjnego lądowania potwierdza także przesłuchany przez śledczych 40-letni mężczyzna, który przeżył wypadek. W prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu przesłuchano do tej pory około 20 świadków. Wśród nich są osoby związane ze szkołą spadochronową, która organizowała tragiczny lot oraz lotniskiem w Rudnikach, gdzie od maja stacjonował samolot.
— Żona współwłaściciela szkoły spadochronowej zeznała, że w tej maszynie problemy techniczne występowały jeszcze przed katastrofą — mówi prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej Prokuratury Okręgowej. Śledczy ustalili też, że szkoła spadochronowa nie była właścicielem samolotu Piper Navajo. Był on jedynie leasingowany od firmy z Warszawy. Być może śledczym uda się odzyskać dokumentację maszyny, która zgodnie z przepisami znajdowała na pokładzie w czasie wypadku.
— Pomimo ustaleń dotyczących silnika, który w momencie uderzenia w ziemię nie pracował śledczy nadal prowadzą sprawę wielowątkowo — dodaje prokurator Ozimek.Wrak samolotu został wywieziony z miejsca katastrofy. Część jego elementów trafi do specjalistycznego laboratorium. Pozostałe przewiezione zostaną do zadaszonego miejsca jako dowód w sprawie.
W sobotniej katastrofie lotniczej zginęło 11 osób. Ocalał jeden z instruktorów spadochroniarstwa, który dziś został przewieziony z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie do innej placówki medycznej. Źródło: Radio Katowice, Foto: Polskie Radio

Komentarze