Koszty 6 tygodni
poszukiwań samolotu Malaysia Airlines MH370, który zniknął 8 marca z 239
osobami na pokładzie przekroczyły już 100 mln dolarów, eksperci spodziewają
się, że akcja będzie droższa od dotychczas rekordowej — szukania i znalezienia
samolotu Air France lot AF447 Rio-Paryż. Samolot A330 znaleziono na głębokości
niemal 4000 metrów
po 2 latach poszukiwań. Akcja kosztowała 80-100 mln euro — oceniło francuskie
biuro badania przyczyn katastrof BEA, a nie 36 mln, jak zapowiadali niektórzy
eksperci. Samolotu Malaysia Airlines dotąd nie odnaleziono, mimo korzystania z
podwodnego drona, a eksperci szacują dotychczasowe koszty na blisko 100 mln
dolarów. Koszty będą prawdopodobnie największe w historii lotnictwa, w Malezji mówi
się, że będą ogromne, Australia ograniczyła się do stwierdzenia, iż będą
znaczące. Ekspert od transportu lotniczego w firmie doradczej Front &
Sullivan Ravikumar Madavaram ocenia je na razie na 100 mln dolarów (72 mln
euro) i uważa, że cała operacja będzie największą i najdroższą w historii.
Samolotu dotąd nie odnaleziono a z każdym dniem poszukiwań koszty rosną. —
Żadna armia nie jest w stanie wydobyć wraku z głębokości 4500 metrów —
stwierdził p. o. malezyjski minister transportu i obrony, Hussein Hishammuddin
— więc trzeba będzie korzystać z firm prywatnych, a to spowoduje ogromne koszty.
Powstaje więc pytanie, kto je pokryje. Dotychczasowe pokrywają Malezja,
Australia i Chiny, bo w samolocie było 153 obywateli tego ostatniego kraju. Na
początku akcji uczestniczyły też Singapur, Wietnam, Indie i USA. Pentagon
poinformował, że w pierwszym miesiącu przeznaczył 7,3 mln dolarów.
Zmobilizowano do pomocy także siły zbrojne W. Brytanii, N. Zelandii, Chin,
Korei i Japonii. Samolot zniknął w wodach międzynarodowych, więc
odpowiedzialność za jego szukanie powinien wziąć kraj jego rejestracji, czyli
Malezja. W praktyce każdy kraj czy firma może to robić zależnie od stopnia ich
zainteresowania — wyjaśnił prawnik dziennikowi „Le Figaro". Zainteresowane
kraje robią to w dalszym ciągu nie szczędząc środków, ani czasu. — Zaczyna to
niepokoić osoby odpowiedzialne za budżety wojskowe — wyjaśnia ekspert, redaktor
naczelny pisma „Asia-Pacific Defense Reporter", Kym Bergmann. — Moim
zdaniem, będą szukać miesiąc-dwa, bez oglądania się na koszty, ale jeśli nic
nie znajdą, będzie to polowanie na chimerę. W końcu marca premier Australii
Tony Abbott oświadczył: — nie ustalam limitu czasu. Jesteśmy to winni rodzinom,
wszystkim, którzy wsiedli do samolotu, zaniepokojonym rządom, które miały
obywateli w tym samolocie, a ogólnie światu zdumionemu tajemniczym zniknięciem.
Możemy jeszcze długo szukać go. Źródło: rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz