VietJetAir kupi Airbusy



Wietnamski przewoźnik VietJetAir zapowiedział sfinalizowanie w lutym kupna 92 samolotów Airbusa, bo chce korzystać z szybko rosnącego rynku tanich lotów w Azji Płd. -Wsch., zdominowanym przez AirAsia i Lion Air. We wrześniu linia uzgodniła z Airbusem wstępne zamówienie głównie na samoloty A320, ale nie znalazło się ono w zestawieniu zamówień Airbusa w 2013 r. — VietJetAir podpisze w lutym w Singapurze z Airbusem umowę kupna 92 samolotów o wartości 9 mld dolarów — oświadczył dyrektor linii, Luu Duc Khanh. — Podpisanie listu intencyjnego było naszym pierwszym krokiem, ten będzie następnym w realizacji naszych planów rozwoju — dodał. Osoba znająca te plany uważa, że do podpisania zamówienia dojdzie podczas salonu lotniczego w Singapurze, który zaczyna się 9 lutego. Pierwszy samolot będzie dostarczony w IV kwartale, pozostałe partiami w ciągu 10-12 lat. Potwierdzone zamówienie jest ważną informacją o przyszłych przychodach producentów samolotów i wiąże się z wpłaceniem zadatku. Do ostatecznej zapłaty dochodzi w chwili odbierania samolotów. Wietnamskie zamówienie dotyczy 62 samolotów średniego zasięgu i opcji na 30 dalszych. VietJetAir używający wyłącznie A320 ma także w planach leasing 8 dalszych samolotów. Przewoźnik należy do prywatnego konglomeratu Sovico Holdings (handel, finanse, nieruchomości, przemysł), istnieje od 2007 r., ma 11 samolotów, po rożnych trudnościach oferuje od grudnia 2011 loty do 11 miast w Wietnamie (jako piąty przewoźnik w tym kraju) i do Bangkoku. Ma ambitne plany rozwoju (loty do Seulu, Tajpej, Singapuru) i stania się regionalną tanią linią lotniczą wykorzystując boom na przewozy. Śmiałe planu rozwoju mają także malezyjska AirAsia i indonezyjska Lion Air. Wietnamski transport lotniczy ma ogromne możliwości rozwoju, choć teraz na wewnętrznych trasach dominuje państwowy Vietnam Airlines. Lokalna konkurencja rośnie, przybywa samolotów, nowych tras, w planach są także emisje akcji. Wszystko to sprawia, że jest jednym z trzech najszybciej rosnących na świecie. Źródło: ekonomia.rp.pl

Komentarze