Władze
włoskie w pośpiechu starają się znaleźć nowego właściciela dla Alitalii. Jako
potencjalny kandydat, który miał zastąpić Air France/KLM najczęściej wymieniany
był Aerofłot. Ale Rosjanie ani myślą o przejmowaniu włoskiego przewoźnika. W
piątek kategorycznie zaprzeczyli jakoby mieli takie plany. Kiedy w 2008 roku
rząd Silvio Berlusconiego szukał inwestora strategicznego dla bankrutującej
Alitalii chętnych do nabycia było kilku. W tym Lufthansa, Aerofłot i Air
France. Z tym, że Rosjanie dawali najlepsze warunki, bo dla nich przejęcie
włoskiej linii, po nieudanych próbach kupna czeskiej CSA, było prestiżową
inwestycją. Miała ona udowodnić, że rosyjska linia po uporaniu się z własnymi
kłopotami stała się przewoźnikiem o europejskich standardach. Tyle, że dla
Włochów przejęcie linii przez Rosjan wówczas w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Nie wystarczyła nawet osobista przyjaźń włoskiego premiera w Władimirem
Putinem. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Zmienił się sam Aerofłot,
który kupił wygodne samoloty, poprawił obsługę i wszedł do sojuszu Skyteam,
którego członkami są i Air France/KLM i Alitalia, a także m.in amerykańska
Delta. Przede wszystkim Alitalia potrzebuje jakiegokolwiek inwestora po tym,
jak Air France nie ukrywa, że nie jest specjalnie zainteresowany pompowaniem
pieniędzy we włoską linię. Francuzi odpisali już wartość inwestycji w Alitalię
i praktycznie zaakceptowali, że skoro nie zamierzają wziąć udział w
podwyższeniu kapitału przez włoską linię, to ich udziały zmniejszą się z
obecnych 25 do nieco ponad 6 procent. Ale teraz Aerofłot nie jest już
zainteresowany Alitalią. W piątek rano jego rzecznik powiedział Reuterowi, że
rosyjska linia nie zamierza ani przejmować udziałów we włoskim, ani też w
jakikolwiek sposób nie planuje jego dofinansowania. A pieniądze potrzebne są
natychmiast, bo Alitalia, która nie ma zysków od 10 lat teraz ma szansę
przetrwania jedynie dzięki podwyższeniu kapitału przez akcjonariuszy. Jednakże
w kolejnym pakiecie pomocowym nadal brakuje kilkudziesięciu milionów euro, a i
udział państwowej poczty budzi wątpliwości w Brukseli, czy nie jest to pomoc
publiczna. Teraz ministrowie włoskiego rządu przy każdej okazji wymieniali
właśnie Aerofłot, jako potencjalnego inwestora. Nie wiadomo jednak, czy miał to
być straszak dla Air France, czy poważnie brali pod uwagę taką ewentualność. Rosjanie
do piątku nie komentowali tych wypowiedzi. Razem z Aerofłotem wymieniane były
także Air China oraz Etihad z Abu Zabi, który przejął już mniejszościowe
udziały w Air Berlin, Aer Lingus, Air Baltic, serbskim JAT i właśnie zakończył
proces przejmowania mniejszościowego pakietu w indyjskiej linii JET Airways.
Emiratczycy jednak otwarcie zaprzeczyli, jakoby byli zainteresowani Alitalią. Z
kolei Chińczycy rzadko komentują wzmianki na swój temat, a Air China jest
przewoźnikiem państwowym, więc rozmowy musiałyby odbywać się na poziomie rządów
w Rzymie i Pekinie. Jak na razie jednak szefowie Air China nie ukrywają, że
muszą uporządkować własny rynek, zanim wyruszą z ekspansją zagraniczną. Źródło:
ekonomia.rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz