Dreamliner zwiększa zyski przewoźników



Pomimo nieustannych kłopotów z maszyną B787 Dreamliner, linie lotnicze nie mogą nachwalić się Dreamlinerów. Prezes PLL LOT - Sebastian Mikosz zapewnia, że gdyby miał teraz wybierać samolot dla polskiego przewoźnika, wybrałby ponownie B787. Włączenie Dreamlinerów do floty przynosi wymierne skutki. I to pomimo, że powtarzające się kłopoty techniczne często zmuszają do odwoływania, bądź opóźnienia lotów. Tewolde Gebremariam, prezes Ethiopian Airways, linii która oprócz ponad trzymiesięcznego wyłączenia Dreamlinerów z floty przewoźników zanotowała jeszcze incydent z samozapaleniem na lotnisku Heathrow, nie może się nachwalić B787. —To przyszłość światowego lotnictwa i nie mam co do tego wątpliwości, że wśród maszyn o zasięgu do 15 tysięcy kilometrów, właśnie Dreamliner będzie najbardziej pożądaną maszyną. Ethiopian jako pierwszy włączył w końcu kwietnia B787 do swojej floty po przymusowym uziemieniu. Po miesięcznym majowym „rozruchu" w czerwcu i lipcu maszyny latały już normalnie. — Dzięki temu, pomimo incydentu na lotnisku w Londynie zanotowaliśmy w tych dwóch miesiącach zysk operacyjny w wysokości 143,137 mln dolarów w porównaniu z 53 mln dol. w tych samych miesiącach ubiegłego roku . Wynik netto wzrósł z 39 mln dol do 107 mln. — Dreamliner jest wyjątkowo wydajną maszyną .Pozwala oszczędzać paliwo, a przy lepszym wypełnieniu jest maszynką do robienia pieniędzy - mówił szef Ethiopiana. — Naturalnie, ten zysk byłby wielokrotnie większy, gdyby nie incydenty, które niestety cały czas się wydarzają. Udało nam się tylko, że uziemienie maszyn miało miejsce podczas sezonowego dołka w ruchu pasażerskim, a moi pracownicy dali z siebie wszystko - dodał. Nie ukrywał jednocześnie, że jego linia planuje kupno kolejnych pięciu takich maszyn i wyleasingowaniu trzech dodatkowych .— Kiedy tylko wprowadziliśmy Dreamlinery do systemu rezerwacyjnego, wypełnienie samolotów natychmiast wzrosło. To znaczy, że nasi pasażerowie pokochali tę maszynę i że przypadły im do gustu wszystkie nowe rozwiązania - inna jakość powietrza w kabinie, automatycznie przyciemniane okna, większe schowki na bagaż podręczny — dodał prezes Ethiopiana. Jego zdaniem kłopoty, jakie mają dzisiaj przewoźnicy z Dreamlinerami nie są niczym wyjątkowym. O oszczędnościach na paliwie sięgających nawet 20 proc. (cena baryłki ropy, to dzisiaj 118 dol.) mówią także piloci LOT.
Polskie Dreamlinery także latają bardziej wypełnione, niż 767, których linia się pozbywa. Sebastian Mikosz przyznał również, że ta maszyna pozwoli mu poprawić wyniki naszej linii. Odmawia jednak na razie podawania wyników częściowych. Wiadomo jedynie, że za I półrocze były one o 10 mln złotych lepsze, niż zawarte we wniosku do Komisji Europejskiej o zgodę na przyznanie pomocy publicznej. Wtedy jednak efekt B787 był dla LOT-u minimalny, bo trzy maszyny latały wówczas niespełna miesiąc. Źródło: ekonomia.rp.pl

Komentarze