Z
samolotem robił co chciał. Maszyna była mu bezgranicznie posłuszna. Latał
bokiem, tyłem, przewracał się w powietrzu. Jego figle emanowały radością i
lekkością. Nawet tych, co widzieli występy akrobatyczne wielokrotnie, zadziwiał
nowymi szczegółami. Jego występy były mistrzowskie. Mowa o ś.p. mistrzu
akrobacji lotniczych Marku Szufie. Dziś wspominamy go, gdyż dokładnie rok temu
niespodziewanie pożegnaliśmy jednego z najlepszych polskich pilotów. Zginął w
trakcie pokazów podczas V Pikniku Lotniczego w Płocku. Pojęcie pasja lotnicza w
wydaniu Marka Szufy mieściło w sobie bardzo wiele: był modelarzem i zajmował
się modelami RC w klasie GIGANT F3M i F4G (wielokrotnie zdobywając mistrzostwo
Polski), był pilotem i budowniczym małych amatorsko budowanych replik samolotów,
był szybowcowym pilotem akrobacyjnym (wicemistrzem świata, wieloletnim
członkiem Kadry Narodowej), zawodnikiem i pilotem samolotów akrobacyjnych
(wielokrotnym wicemistrzem Polski i wieloletnim członkiem Kadry Narodowej),
pilotem pokazów lotniczych na różnych typach samolotów (Zliny, Extra, Pitts i
jego własny - Christen Eagle), od 1979 latał w liniach lotniczych PLL LOT, a od
1990 roku był kapitanem Boeinga 767. W
2001 roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za
wybitne zasługi w działalności na rzecz rozwoju polskiego sportu lotniczego, a
w 2011 roku - pośmiertnie - Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Marek
Szufa, pozostawił ogrom wspaniałych lotniczych wspomnień. (dlapilota), Foto: sport.onet.pl
Komentarze
Prześlij komentarz