Piloci powinni mieć
dostęp do informacji o zagrożeniu związanym z piorunami, a nie tylko o strefach
opadów deszczu - uważa US National Transportation Safety Board. Samoloty
pasażerskie mogą zostać poważnie uszkodzone przez pioruny, uderzające z
pozornie pogodnego nieba. Na przykład 14 sierpnia 2011 r. boeing 757 US Airways
lecący z Filadelfii na Karaiby został trafiony piorunem na wysokości ponad 5000 metrów i w kabinie
pilotów pojawił się dym. Trzeba było lądować awaryjnie w Baltimore. Niedawno
samolot nowo wybranego prezydenta Francji Francoisa Hollande'a został trafiony
piorunem podczas lotu do Berlina i musiał zawracać. Tymczasem piloci nie są
informowani na bieżąco o tego rodzaju niebezpieczeństwach - dostają tylko
ostrzeżenia dotyczące wykrywanych przez radary pogodowe opadów deszczu. Zajmujący
się bezpieczeństwem lotów US National Transportation Safety Board chce to
zmienić. Chodzi o włączenie ostrzeżeń o piorunach do komunikatów i wyposażenie
kontrolerów lotu w technologię pozwalającą wykrywać wyładowania atmosferyczne -
na przykład za pomocą sieci telefonii komórkowej. Wystarczy, że odpowiednia
liczba telefonów znajdzie się na określonym obszarze, aby można było
wykorzystać ich zdolność do wykrywania częstotliwości radiowych emitowanych
przez błyskawice. (PAP)
Komentarze
Prześlij komentarz