Jak skończy „Sto dwójka”?

Ostatni polski egzemplarza rządowego Tupolewa - numer boczny 102 - byłby gotowy na sprzedaż, gdyby nie schody. I nie są to schody, po których można wejść na pokład i odlecieć. Kończy mu się gwarancja, ma nieważne badania techniczne i nie ma, kto go poderwać, aby pokazać kupcom, że lata. "Sto jedynka" skończyła tragicznie. "Sto dwójka" może skończyć smutno. Tu-154 o numerze bocznym 102 od momentu zakończenia służby w 36. Rządowym specpułku latał tylko kilka razy - do eksperymentów wykorzystywała go komisja badająca smoleńska katastrofie. Prawie rok temu stanął na płycie wojskowego lotniska w Mińsku Mazowieckim. I oficjalnie czeka na sprzedaż. - Mamy juz gotową ofertę techniczną sporządzoną przez Instytut Wojsk Lotniczych. W tym momencie trwają prace nad uszczegółowieniem oferty handlowej - tłumaczy Małgorzata Golińska, rzeczniczka prasowa Agencja Mienia Wojskowego. Techniczne badania okresowe są już nieważne. Za kilka miesięcy kończy się gwarancja na wykonane dotąd remonty. Wznowienie badań u producenta to koszt około 4 mln złotych. Trzeba też zapłacić zagranicznym pilotom, bo w Polsce żaden nie ma aktualnych uprawnień, by latać Tu-154. - Samolot po prostu stoi i traci na wartości, więc jedyna opcja to postarać się go jak najszybciej sprzedać - przekonuje Robert Zawada, kapitan rezerwy, pilot Wojska Polskiego, autor książki "Związane skrzydła". (TVN24)

Komentarze