Przemysł lotniczy stoi w obliczu jednego z największych kryzysów niezawodności jednostek napędowych w historii współczesnego lotnictwa cywilnego. Problemy z silnikami Pratt & Whitney GTF (Geared Turbofan), które ciągną się niemal od początku ich eksploatacji, osiągnęły tego lata nowy poziom – 28,5% światowej floty samolotów wyposażonych w te jednostki pozostaje uziemionych.
Z danych branżowych wynika, że na 2450 samolotów napędzanych silnikami GTF, aż 699 maszyn nie wykonuje lotów komercyjnych. Skala problemu dotyka głównie nowoczesnych, wąskokadłubowych odrzutowców – takich jak Airbus A320neo, A220 czy Embraer E2 – które miały być symbolem efektywności i oszczędności paliwowej nowej generacji.
Kłopoty wynikają zarówno z problemów konstrukcyjnych i eksploatacyjnych, jak i z niedoborów części zamiennych oraz zaległości w dostawach od podwykonawców Pratt & Whitney, spółki zależnej Raytheon Technologies Corp.. Linie lotnicze na całym świecie zmuszone są do reorganizacji siatek połączeń i wynajmu zastępczych maszyn, co generuje ogromne koszty operacyjne i pogłębia presję na dostępność samolotów w szczycie sezonu letniego.
Choć silniki GTF miały zrewolucjonizować segment napędów dla wąskokadłubowych samolotów dzięki niższemu zużyciu paliwa i redukcji hałasu, seria usterek – w tym problemy z wirnikami sprężarek i przegrzewającymi się łożyskami – rzuciła cień na ich niezawodność.
Czy jesteśmy świadkami największego kryzysu technicznego we współczesnej historii silników lotniczych? Wszystko wskazuje na to, że tak – i choć Pratt & Whitney pracuje nad rozwiązaniami i przyspieszeniem napraw, to pełne ustabilizowanie sytuacji może zająć wiele miesięcy, a według niektórych źródeł nawet do 2026 roku. Źródło: Aviation Week
Komentarze
Prześlij komentarz