Mija 64 lata od katastrofy samolotu Beechcraft Bonanza w którym zginęli trzej amerykańscy muzycy rock and rolla


3 lutego 2023 r., mija 64 lata od katastrofy samolotu Beechcraft Bonanza, który rozbił się niedaleko Clear Lake w stanie Iowa. W jego wypadku zginęli trzej amerykańscy muzycy rock and rolla: Buddy Holly, Ritchie Valens i Jiles Perry Richardson. Czwartą ofiarą był pilot Roger Peterson. Niektóre wydarzenia na trwałe wpisują się w naszą pamięć. Zatonięcie Titanica, eksplozja Hindenburga, wypadek na Teneryfie, czy katastrofa Challengera - wszystkie te tragedie przywracają wspomnienia, skłaniające do refleksji i stanowiące istotne punkty w naszej historii. Choć niespełna osiemnastomiesięczna kariera Charlesa Hardina Holleya, znanego jako Buddy Holly była bardzo krótka, zdążyła wywrzeć trwały wpływ na muzykę i jej przyszłość. Wielkość i kunszt Buddy Hollego polegały na pragnieniu odkrywania wciąż czegoś nowego. Był jednym z pierwszych artystów, który otworzył potencjał drzemiący w Rock and Rollu. W aranżacji i brzmieniu, Buddy wyprzedził swoją epokę o całe dziesięciolecia, stając się prototypem progresywnego rockmana, wyznaczającego nowe trendy. Jego styl był inspiracją dla wielu muzyków takich jak: The Beatles, The Rolling Stones czy Bob Dylan. Wpływ Buddy-ego na muzykę popularną był tak ogromny, że w rankingu magazynu Rolling Stone Holly uplasował się na 13-tym miejscu listy 100 największych artystów wszechczasów.„Dzień, w którym umarła muzyka" napisał piosenkarz - autor tekstów Don McLean w swej piosence „ American Pie” z 1971 roku, upamiętniając śmierć Buddy’ego. Jego nagłe odejście było ogromnym ciosem dla świata muzyki i milionów fanów, a historia jego katastrofy pozostaje wiecznie żywa nie tylko wśród wielbicieli, ale również pilotów, dla których powinna być przestrogą i materiałem dydaktycznym.
W lutym, Buddy wraz z towarzyszącymi mu muzykami odbywał trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Napięty plan występów powodował, że grupa nie dysponowała nadmiarem czasu, a znaczne odległości pomiędzy występami, zmuszały muzyków do długich podróży.
3 lutego 1959 roku, Holly, Ritchie Valens i JP Richardson zakończyli koncert w Clear Lake w stanie Iowa. Następnym punktem ich trasy miało być Moorhead w stanie Minnesota. Ze względu na kłopoty z autobusem, postanowili dotrzeć do Moorhead samolotem. Po koncercie udali się na lotnisko do Mason City z zamiarem wyczarterowania samolotu do Fargo, najbliższego portu lotniczego w okolicy Moorhead.
 
Buddy Holly, Ritchie Valens i Jiles Perry Richardson

 
Kilka godzin przed feralnym lotem, około 17:30 pilot nawiązał łączność z ATSC, kontrolą lotów odpowiadającą dzisiejszemu Flight Sernice Station i Air Route Traffic Countrol Center. Otrzymał prognozę pogody od Mason City przez Minneapolis, Redwood Falls, Alexandra, Minnesota do Fargo w północnej Dakocie.

Komunikaty informowały, że na większej części trasy podstawa chmur wynosi 5000 stóp lub wyżej i widzialność co najmniej 10 mil. Chociaż prognoza dla Fargo czyli miejsca docelowego wskazywała na możliwość lekkiego opadu śniegu około 2-ej w nocy i przejście chłodnego frontu około 4 nad ranem, na daną chwilę wszystko wskazywało na rozsądne warunki dla lotu VFR.

O 22:00 i 23:30 pilot ponownie nawiązywał łączność z ATSC aby zweryfikować komunikat pogodowy. Tym razem stacje podawały podstawę chmur 4200 stóp, z widzialnością około 10 mil. W Minneapolis padał śnieg, a chłodny front zapowiadany w prognozie, przyspieszył i przewidywany był już na drugą w nocy. Tuż przed północą podstawa chmur nad Mason City wynosiła 6000 stóp z całkowitym pokryciem nieba, widocznością 15 mil, temperaturą -9°C, południowym wiatrem 46 do 60 km/h i ciśnieniem 1015 hPa.

Z raportu wynika, że o 23:55 i 00:25 drugi pilot posiadający uprawnienia IFR jeszcze dwukrotnie skontaktował się z ATCS w celu ostatniego uzupełnienia komunikatu pogodowego. Komunikat z godziny 00:25 donosił, że Mason City całkowicie pokryte było chmurami o podstawie 5000 stóp z lekkim opadem śniegu a ciśnienie spadło do 1013. Pogoda była zmienna.
Artyści przybyli na lotnisko około 00:40. Spakowali bagaże i zajęli miejsca w samolocie. Choć nie ma tego w oficjalnym w raporcie CAB (Cywilnej Komisji Lotniczej, poprzednika dzisiejszego FAA i NTSB badających wypadki lotnicze), pojawiły się spekulacje co do właściwego wyważenia samolotu, które mogło przyczynić się do turbulencji Bonanzy V35 i mieć znaczący wpływ na dalszy przebieg wypadków. Po przyjęciu pasażerów na pokład, pilot nawiązał łączność z kontrolą lotów i poinformował, że złoży plan lotu przez radio, gdy będzie już w powietrzu. Po krótkiej korespondencji rozpoczął kołowanie do progu drogi startowej 17.

W trakcie kołowania, najwyraźniej niepewni pogody piloci ponownie poprosili o aktualny komunikat. Nie zmienił się on istotnie, ale pogoda w Mason City pogarszała się. Pułap chmur wynosił już 3000 stóp, niebo było całkowicie zachmurzone, widoczność 6 mil, lekki śnieg, wiatr południowy 37 km/h w porywach do 55 km/h, a ciśnienie spadło do 1011 hPa.
O 00:55 Bonanza była już w powietrzu. Po starcie pilot wykonał zakręt o 180 stopni w lewo i rozpoczął wznoszenie do wysokości około 800 stóp. Samolot wystartował w kierunku wschodnim po czym skręcił na kierunek północno-zachodni.

Start obserwował właściciel czarterowanego samolotów, który zaniepokojony prognozą pogody, postanowił osobiście towarzyszyć załodze w czasie odprawy i odlotu. Wkrótce po starcie załoga nie nawiązała - jak zapowiadała wcześniej - łączności w celu złożenia planu lotu. Kontroler, wielokrotnie próbował się z nią skontaktować, niestety wszystkie próby zakończyły się niepowodzeniem.

Samolot zniknął z radarów ok. 03:30. Po informacji o zaginięciu, właściciel czarteru poleciał z samego rana planowaną przez załogę trasą lotu. Kilkugodzinne poszukiwania potwierdziły najczarniejszy scenariusz. Ok 9:35 dostrzegł na otwartej przestrzeni doszczętnie rozbity wrak Bonanzy. Przybyła na miejsce katastrofy komisja ustaliła, że w wyniku wypadku wszystkie cztery osoby zginęły.
W raporcie CAB podkreślono, że ostrzeżenia nie zostały przekazane pilotowi, a odprawa pogodowa składała się wyłącznie z aktualnego stanu pogody w odniesieniu do miejsca wylotu i lotniska docelowego.

Właściciel FBO przyznał w trakcie dochodzenia, że miał całkowite zaufanie do pilota i opierał w pełni na jego opinii w kwestii planowania i przebiegu lotu.

Pomimo wielu wątpliwości, członkowie CAB byli zgodni w jednym. Pogarszająca się pogoda nad Mason City i fakt, że firma czarterowa jak i pilot posiadali uprawnienia tylko do lotów z widocznością były głównymi przyczynami katastrofy.

Zdaniem komisji podjęcie decyzji o locie, przez pilota nie posiadającego uprawnienia do lotu w takich warunkach, było dalece nierozsądne i okazało się brzemienne w skutkach. Fakt, że pilot tak wiele razy sprawdzał komunikat meteo, a właściciel czarteru towarzyszył mu aż do odlotu, świadczyć może, że prawdopodobnie obaj mieli poważne wątpliwości co do swojej decyzji.

W ocenie CAB wkrótce po starcie w kabinie zapadła całkowita ciemność i całkowity brak widoczności. Padający śnieg i umiarkowana turbulencja spowodowana silnym wiatrem wymagała bezwzględnie użycia przyrządów. Niewłaściwy odczyt wskazań żyroskopu Sperry F3, jak stwierdzono w raporcie, ze względu na jego wyjątkowy sposób projekcji, był prawdopodobną przyczyną dezorientacji przestrzennej załogi. Źródło: dlapilota

Komentarze