IPN we Wrocławiu przypomniał pewne wydarzenie, które miało miejsce nad lotniskiem w Lubinie


Instytut Pamięci Narodowej we Wrocławiu przypomniał pewne wydarzenie, które miało miejsce nad lotniskiem w Lubinie. 33 lata temu sowiecki bombowiec Su-24, należący do lotnictwa PGWAR (Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej), staranował szybowiec "Pirat" (znaki rejestracyjne SP-2956) pilotowany przez Macieja Majewskiego z Aeroklubu Wrocławskiego.Niedawno obchodziliśmy rocznicę tragicznego wydarzenia. 5 lipca 1989 r. nad lotniskiem Aeroklubu Zagłębia Miedziowego w Lubinie sowiecki bombowiec Su-24 staranował szybowiec „Pirat” pilotowany przez Macieja Majewskiego. Na skutek zderzenia zostało obcięte prawe skrzydło szybowca, który runął na ziemię. a młody pilot – student trzeciego roku historii na Uniwersytecie Wrocławskim – zginął na miejscu. Wina sowieckiego pilota, kpt. Igora Mysniczenki, była ewidentna. Samoloty Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej otrzymały tego dnia pozwolenie na wykonywanie lotów na wysokości powyżej 2150 m, tymczasem pilot Su-24 obniżył lot do 800 m. Do wymierzenia mu sprawiedliwości na drodze sądowej jednak nie doszło. Początkowo sprawa została przekazana z Prokuratury Rejonowej w Lubinie do Prokuratury Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, skąd z kolei w sierpniu 1989 r. trafiła do Wojskowego Prokuratora Grupy Wojsk Radzieckich w Polsce. Ten ostatni w lutym 1990 r. postępowanie umorzył stwierdzając, że zakaz lotów na wysokości poniżej 2000 m obowiązywał jedynie… samoloty rejsowe. Na skutek zażalenia złożonego przez ojca tragicznie zmarłego pilota sowiecka prokuratura we wrześniu 1990 r. przyznała, że Mysniczenko dopuścił do obniżenia lotu poniżej wyznaczonego pułapu, niemniej zastosowała wobec niego szereg okoliczności łagodzących, takich jak wykonywanie zadania bojowego oraz „wyjątkowo pozytywna ocena jego osobowości”, i ponownie odstąpiła od ścigania karnego. Kolejne zażalenie strony polskiej zaowocowało w grudniu 1990 r. przyznaniem przez sowiecką prokuraturę wojskową, że katastrofa nastąpiła z wyłącznej winy pilota Su-24. Takie stanowisko było zgodne z uchwałą Głównej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Na posiedzeniu komisji już w lipcu 1989 r. stwierdzono, że na terenie lubińskiego lotniska często dochodziło do ignorowania przepisów lotniczych przez pilotów Armii Radzieckiej i powodowania w ten sposób zagrożeń w ruchu lotniczym. Sądowa batalia trwała jednak przez długie lata. Ostatecznie dopiero w 2002 r. ojciec młodego szybownika otrzymał odszkodowanie od ministra skarbu państwa. W archiwum Instytut Pamięci Narodowej we Wrocławiu zachowały się materiały postępowania wraz z dokumentacją zdjęciową z miejsca wypadku, którą wrocławski IPN zaprezentował w przypomnieniu o tym wypadku.

Źródło: Instytut Pamięci Narodowej we Wrocławiu

Opracowanie: Rafał Olbert (Oddziałowe Archiwum IPN we Wrocławiu)

Komentarze