35 lat temu samolot Ił-62 "Kościuszko" rozbił się w Lesie Kabackim


9 maja 1987 roku o godz. 11.11 w Lesie Kabackim rozbił się samolot PLL LOT Ił-62 M "Tadeusz Kościuszko", lecący z Warszawy do Stanów Zjednoczonych. Na pokładzie był komplet pasażerów. Maszyna wystartowała z Okęcia o godz. 10.18. Wkrótce po starcie wieża kontrolna otrzymała sygnał od załogi o kłopotach technicznych. W tej sytuacji podjęto decyzję o zawróceniu samolotu z trasy. Katastrofa miała miejsce w czasie podchodzenia do lądowania na lotnisko Okęcie. Na pokładzie znajdowało się 172 pasażerów i 11 członków załogi. Nikt nie przeżył.

Premier Zbigniew Messner powołał specjalną komisję rządową do zbadania przyczyn katastrofy.

Pierwsze posiedzenie miało miejsce już 11 maja 1987 roku. Komisja dysponowała pełnymi materiałami dotyczącymi katastrofy, m.in. czarnymi skrzynkami. Dzięki temu można było odtworzyć rozmowy pilotów z wieżą kontrolną oraz zapis przebiegu lotu i pracę podstawowych urządzeń. Poddano je wnikliwym analizom.

Komisja stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zniszczenie jednego z silników, które nastąpiło w chwili, gdy samolot znajdował się na wysokości 8200 m, w rejonie Grudziądza. Doszło do tego na skutek rozerwania turbiny niskiego ciśnienia, w której nastąpiło uszkodzenie wału.

Elementy rozerwanej turbiny spowodowały całkowitą destrukcję silnika nr 2, a wyrzucone z niego siłą odśrodkową części z prędkością 160 m/s spenetrowały tylną część kadłuba i uszkodziły silnik nr 1, wywołując jego pożar i uniemożliwiając dalszą pracę. Ogień wybuchł też w bagażniku samolotu.

Po wystąpieniu awarii i dekompresji kabiny pasażerskiej kapitan statku Zygmunt Pawlaczyk podjął decyzję o obniżeniu lotu do 4000 m i powrocie do Warszawy, chcąc w ten sposób pozbyć się paliwa, by móc bezpiecznie wylądować.

Ze względu na pogarszający się stan techniczny maszyny załoga uzyskała zgodę na lądowanie w Modlinie. Jednak uznano, że lotnisko Okęcie dawało większą gwarancję bezpieczeństwa, posiadało najlepsze zabezpieczenie przeciwpożarowe i medyczne, dlatego też lot do Warszawy kontynuowano. Do pasa zabrakło 5700 m.

Komisja orzekła, że decyzje podejmowane przez załogę pod dowództwem kpt. Zygmunta Pawlaczyka były prawidłowe i nie miały związku przyczynowego z katastrofą. Na tragiczne w skutkach wydarzenie nie miały też wpływu działania obsługi technicznej ani warunki atmosferyczne. (Polskie Radio)


Komentarze