Boeingi 737 MAX LOT-u ponownie będą stacjonować w Warszawie


PLL LOT planuje w marcu przenieść z Lublina z powrotem do Warszawy pięć swoich samolotów typu Boeing 737 MAX - poinformowała w czwartek spółka. Jak dodano, przed rozpoczęciem lotów pasażerskich tymi maszynami, przewoźnik przeprowadzi dodatkowe przeglądy i loty testowe. LOT w komunikacie przekazał, że pierwszy z pięciu B737 MAX w czwartek przyleciał z Lublina do Warszawy. Na pokładzie samolotu znajdowało się dwóch pilotów-instruktorów i obsługa serwisowa LOT-u. W trakcie rejsu technicznego, piloci wykonali standardowe czynności sprawdzające funkcjonalność poszczególnych systemów samolotu na maksymalnej wysokości przelotowej wynoszącej 12,5 km. Rejs potrwał ok. 1,5 godziny. Spółka przekazała, że tzw. przebazowanie kolejnego egzemplarza jest zaplanowane na 5 marca br.; a pozostałych maszyn jeszcze w tym miesiącu, gdzie pozostaną do czasu ponownego włączenia do obsługi siatki połączeń. "Decyzją polskiego przewoźnika wszystkie samoloty przejdą dodatkowe, wykraczające ponad wymagane przez regulatorów lotniczych serwisowanie (tzw. przegląd ciężki +C-check+) w bazie LOT AMS w Warszawie i obloty techniczne z udziałem pilotów uprawnionych do latania B737 MAX w barwach LOT-u" - napisano. Cytowany w komunikacie członek zarządu ds. operacyjnych LOT Maciej Wilk przypomniał, że zgodnie z decyzją EASA, po przejściu odpowiednich modyfikacji oprogramowania i instalacji elektrycznej, a także przeszkolenia załóg, samoloty mogą ponownie wzbić się w powietrze. "W ostatnim czasie nasze MAX-y przechodziły niezbędne prace techniczne, a pierwsi piloci LOT-u ukończyli już obowiązkowe sesje symulatorowe. Dbając o maksymalny poziom bezpieczeństwa i o komfort naszych pasażerów, postanowiliśmy przed przywróceniem maszyn do obsługi siatki połączeń wykonać dodatkowe przeglądy techniczne w bazie serwisowej LOT AMS. Ponadto, każdy pilot po zakończeniu obowiązkowego szkolenia symulatorowego, wykona jeszcze lot z instruktorem" - powiedział Wilk. LOT przekazał, że obecnie uprawnionych do latania MAX-ami jest 90 pilotów przewoźnika. Po spełnieniu wszystkich wymaganych kryteriów, samoloty będą - w zależności od zapotrzebowania - włączane do obsługi połączeń w nadchodzącym sezonie letnim. "Jestem przekonany, że po wprowadzeniu wszystkich modyfikacji MAX jest w pełni bezpieczny" - zapewnił Wilk. LOT przekazał, że na świecie jedenastu przewoźników wznowiło regularne rejsy na Boeingach 737 MAX. Według wyliczeń Boeinga, od momentu certyfikacji wydanej przez FAA w grudniu ub.r., samolot wykonał w sumie ponad 6,5 tys. godzin lotów z pasażerami. Pod koniec stycznia br. Urząd Lotnictwa Cywilnego informował, że Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) zezwoliła na powrót do wykonywania lotów zmodyfikowanej wersji Boeinga 737 MAX, nakazując aktualizację oprogramowania, przeróbki instalacji elektrycznej, przeglądy konserwacyjne, aktualizację instrukcji obsługi oraz szkolenia załóg. Ma to pozwolić na bezpieczne wykonywanie operacji lotniczych w europejskiej przestrzeni powietrznej po niemal dwóch latach od uziemienia maszyn. LOT przypomniał wówczas, że MAX-y w ciągu ostatnich 2 lat przechodziły "regularne i dokładne czynności obsługowe pod nadzorem służb technicznych LOT-u i producenta maszyn". Informował wówczas, że po wprowadzeniu niezbędnych modyfikacji w oprogramowaniu zatwierdzonych przez EASA i zakończeniu procesu szkolenia pilotów, samoloty będą sukcesywnie przebazowane z Lublina do Warszawy. W Polsce oprócz pięciu samolotów B737 MAX, posiada je jeszcze polska linia czarterowa Enter Air - dwa B737 MAX 8. Samoloty Boeing 737 MAX zostały uziemione przez EASA 12 marca 2019 r. po dwóch wypadkach tych maszyn - w Indonezji w październiku 2018 r. i w Etiopii w marcu 2019 r. - w których łącznie zginęło 346 ludzi. Przyczyną tych tragicznych zdarzeń było oprogramowanie znane jako MCAS (Maneuvering Characteristics Augmentation System), które miało ułatwić obsługę samolotu. Jednak MCAS, kierowany tylko przez jeden czujnik kąta natarcia (Angle of Attack – AoA sensor), stale włączał się, tak jakby czujnik źle działał, pchając nos samolotu wielokrotnie w dół i ostatecznie uniemożliwiając kontrolę nad statkiem powietrznym. (PAP)

Komentarze