Prototyp
nadajnika naprowadzającego służby poszukiwawcze na miejsce katastrof lotniczych
budują naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. To urządzenie, które w
oparciu o sygnały satelitarne, ma z dużą dokładnością wskazywać lokalizację
wraku.
Urządzenie,
które wymyślili naukowcy z Olsztyna odegrałoby największą rolę w przypadku, gdy
samolot ulegnie katastrofie nad wielkimi akwenami - morzami czy oceanami.
W
przypadku, gdy samolot rozbije się nad ziemią, łatwiej i szybciej można
zlokalizować jego szczątki. Trudności pojawiają się, gdy maszyna rozbije się i
spadnie do oceanu czy morza. Odnalezienie wraku maszyny, która wpadła do dużych
akwenów jest czasochłonne i kosztowne.
Nierzadko
zdarza się tak, że odnajdywane są jedynie niewielkie szczątki, które wypłyną na
powierzchnię wody. Natomiast spoczywającego na dnie wraku, który zawiera
„czarną skrzynkę” nie udaje się odnaleźć. A to właśnie „czarna skrzynka” umożliwia
odczyt przebiegu rozmów pilotów i załogi oraz ostatnich przed katastrofą
wykonywanych manewrów i czynności. Na tej podstawie odpowiednie służby ustalają
potem przyczyny katastrofy.
Urządzenie,
nad którym pracują olsztyńscy naukowcy, ma pomóc w szybkiej lokalizacji wraku
rozbitego samolotu.
Jak
wyjaśnił Tanajewski nadajnik w momencie katastrofy, jeszcze w powietrzu, będzie
uwalniany z samolotu. Wraz z nim wpadnie do wody, ale zaopatrzony w odpowiednie
mechanizmy wypłynie na powierzchnię, przypuszczalnie nad wrakiem spoczywającym
na dnie. Wówczas także zacznie wysyłać sygnały o swej pozycji. Będzie to
możliwe dzięki globalnym systemom satelitarnym.
Sygnały
z nadajnika będą trafiać do odbiorników z antenami, które mogą znajdować się na
statkach czy w samolotach prowadzących poszukiwania rozbitej maszyny. Sygnał ma
być odbierany w odległości nawet do 100 kilometrów.
Mimo, iż potem takie urządzenie może zmieniać swoją pozycję np. na skutek
sztormowej pogody i falowania wody, to ta pierwsza informacja o pierwotnej
pozycja wysłana tuż po katastrofie z dużą dokładnością wskaże miejsce, gdzie
wrak spoczął na dnie.
Jak
podają olsztyńscy naukowcy podanie dokładnej pozycji może zawęzić obszar
poszukiwań do 1
kilometra kwadratowego. Podczas, gdy obecnie służy
poszukiwawcze muszą przeczesywać obszar domniemanej katastrofy w obrębie nawet
kilkudziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych.
Jak
oceniają naukowcy żywotność takiego urządzenia będzie zależna od jego zasilania
w energię. Urządzenie może jednak działać do 3 dni, co w ich przekonaniu ma
wystarczyć na odnalezienie wraku.
Pomysł
olsztyńskich doktorantów został zgłoszono w 2014 r. do Konkurs European
Satellite Navigation Competition. Naukowcy w grudniu 2014 roku dostali się do
finału i zajęli 5 miejsce. Celem tego konkursu jest nagrodzenie, promocja oraz
przyśpieszenie innowacyjnych pomysłów i rozwiązań w zakresie wykorzystania
nawigacji satelitarnej (GNSS/GPS) w medycynie, rozrywce, nawigacji
samochodowej, lotnictwie oraz bezpieczeństwie publicznym.
Nagrody
przyznają najważniejsze instytucje tworzące nawigację satelitarną (GNSS) takie,
jak: Europejska Agencja GNSS (GSA) i Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) oraz
partnerzy regionalni z całego globu. (PAP)
Komentarze
Prześlij komentarz