Drony mogą przydać się w wielu dziedzinach. Korzysta z
nich rolnictwo, policja, strażacy, planowane są jako nowocześni listonosze, no
i oczywiście na co dzień służą w wojsku. Na razie trwa proces tworzenia
regulacji prawnych dostosowanych do tej nowej technologii. Zdalnie sterowane,
bezzałogowe pojazdy mogą stać się ułatwieniem na wielu polach, ale także mogą
przynieść swoją obecnością szkody. Wspólnym mianownikiem, który łączy światy
dronów wykorzystywanych do celów cywilnych jest chińska firma DJI Technology z
miasta Shenzhen. To obecnie największy na świecie producent tych urządzeń.
Sukces zapewnił model Phantom, który sprzedawany jest za tysiąc dolarów sztuka.
Waży 1,27 kg,
ma 0,09
metra kwadratowego powierzchni i cztery wirniki. Na
wyposażeniu każdego znajduje się kamera. Pierwszy raz w historii chińska firma
nie skupia się na kopiowaniu czyjegoś pomysłu, ale proponuje na międzynarodowym
rynku własną technologię. Firmę w 2006 roku założył Frank Wang. Dziś ma 34 lata
i wciąż zdaje sobie sprawę, że ze swoich urządzeń i tym samym z rynku może
wycisnąć więcej. Pierwszy raz udało się stworzyć drona, którego nie trzeba
samemu konstruować, tylko wystarczy go wyjąć z pudełka i nauczyć się systemu
sterowania. Wang wspomina, jak jeszcze jako dziecko rozbił model sterowanego
radiem helikoptera. Po latach chciał zaprojektować urządzenie, którym prawie
każdy będzie w stanie kierować. Potrzeba było tylko odpowiedniego systemu
stabilizacji lotu. Frank opuszczał zajęcia na studia, nie spał po nocach i
pracował nad własnym dronem, który umiałby stabilnie wisieć w powietrzu. Do
tego z przymocowaną kamerą.
Od samego początku stawiał na globalizację. Zatrudniał
cudzoziemców, co nie zdarza się często w Chinach i jeździł na zagraniczne
targi. Walczył o klientów z USA i Niemiec, ponieważ widział ogromny potencjał w
tych rynkach. Pierwsze modele wyposażone były w osiem wirników i kosztowały
tysiące dolarów. Nie sprzedawały się dobrze, dlatego w 2013 roku opracowano
tańszego i prostszego Phantoma. Klienci polubili produkt, a duże koncerny
zaczęły poważnie interesować się wykorzystaniem dronów do własnych celów.
Amazon chce przy ich pomocy gwarantować dostawę w 60 minut od złożenia
zamówienia. Paliwowy gigant BP uzyskał w czerwcu 2014 roku pozwolenie na
wykorzystanie 20-kilogramowych dronów ScanEagle produkcji ConocoPhilips od Boeinga
do monitorowania pól naftowych na Alasce. Google od 2011 roku pracuje nad
czymś, co nazywa Project Wing. Ma to być program umożliwiający loty niewielkimi
dronami dostarczającymi towary do odbiorców. Pierwsze testy trwają na farmach w
Australii. Niektóre z ekip filmowych dostają także zezwolenia od amerykańskiej
federacji lotniczej na kręcenie ujęć przy pomocy tych zdalnie sterowanych
urządzeń. Kręcono przy ich użyciu niektóre ze zdjęć w Stambule do filmu o
Jamesie Bondzie „Skyfall".
Dla chińskiej firmy oznacza to ogromne możliwości
rozwoju. W 2011 roku DJI zatrudniała 90 pracowników i miała 4,2 mln dolarów
przychodów, po dwóch latach pracowało dla niej już 1240 ludzi i notowano 130
mln dolarów przychodów. Obecnie kadra podwoiła się do poziomu 2800 pracowników,
trzech fabryk i sprzedaży na poziomie prawdopodobnie pięć razy wyższym od tego
z 2013 roku. Ważne było zaoferowanie odbiorcy z różnych stron świata towaru,
który nie kojarzył się na pierwszy rzut oka z czymś made in China. Źródło:
rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz