W
ostatniej chwili odwołali strajk piloci Lufthansy. Ich koledzy z Air France,
jak na razie są nieugięci, ale niespodziewanie otrzymali wsparcie od KLM.
Strajki lotnicze
w przypadku dużych przewoźników, to zazwyczaj strata 10-15 mln euro dziennie.
Niemiecki Vereinigung Cockpit - związek zawodowy pilotów zrezygnował z akcji
strajkowej dosłownie w ostatniej chwili. Protest miał trwać 8 godzin i
rozpocząć się o 7 rano we wtorek. Byłby to już czwarty w tym roku strajk
pilotów w Niemczech. Protest został odwołany po wysłaniu zarządowi kolejnej
listy postulatów.
Tak, jak
ostrzegało kierownictwo Air France w poniedziałek nie udało się wykonać 6 z
każdych 10 zaplanowanych lotów. Podobna sytuacja ma być we wtorek , aż do
piątku 19 września. Powodem protestu są plany przewoźnika rozwinięcia
niskokosztowej linii Transavia, a zwłaszcza przygotowania do zbazowania pilotów
w zagranicznych centrach operacyjnych. Związek pilotów SNPL ostrzega, że w tej
sytuacji jest gotów przedłużyć protest, nawet na weekend i kolejne dni. Obydwie
strony oskarżają się o spowodowanie impasu w negocjacjach. A prezes Air France,
Alexandre de Juniac narzekał, że trudno jest zrozumieć sytuację, w której
rozmawia się przez 20 godzin bez żadnych rezultatów. Przy tym nie chodzi tylko
o pieniądze, ale i o typ maszyn jakimi mają latać piloci Transavii. De Juniac
ujawnił,że planowany jest zakup Boeingów 737, łącznie 22-23 maszyny, co
stworzyłoby szansę na pracę dla ok 1000 pilotów. Związkowcy chcą Airbusów A320
neo, takich jakie ma Air France. Najwięcej rozbieżności dotyczy jednak warunków
na jakich piloci będą przyjmowani do Transavii i jakie kontrakty otrzymają.
Warszawa, była w
poniedziałek i ma być we wtorek, jednym z portów, skąd loty Air France nie będą
się odbywały, a pasażerowie powinni jak najszybciej skontaktować się z
przewoźnikiem w celu zmiany przewoźnika, lub trasy podróży. Ostatni taki
protest pilotów we Francji miał miejsce w 1998 roku, kiedy to celowo
zdezorganizowali ruch w czasie Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Tanieją akcje
Air France, tylko w poniedziałek o ponad 3 proc, tym samym utracony został
wzrost kursu po tym, jak inwestorzy pozytywnie ocenili plany strategii na
przyszłość, w tym właśnie rozwój niskokosztowego przewoźnika.
Linie
europejskie znalazły się w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej
strony naciska je konkurencja z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza Emirates, Qatar
Airways i Etihad, ale również Turkish Airlines, które oferują wysoki standard
podróży, więc rezygnacja z klasy pierwszej, czy brak inwestycji w klasie biznes
jest wykluczony. Z drugiej strony nieustannie rośnie niska konkurencja -
irlandzki Ryanair stał się już największym przewoźnikiem w Europie. A koszty
tną wszyscy od LOTu i Finnaira, po Alitalię i największe linie tradycyjne - jak
British Airways, grupę Lufthansy i Air France KLM.
Tym razem we
francuskim proteście zaskoczeniem jest poparcie ze strony holenderskich kolegów
pracujących w KLM, którzy ostrzegli,że są gotowi zrezygnować ze swojego
konserwatywnego stanowiska. — Po raz ostatni zastrajkowaliśmy 10 lat temu i
praktycznie zapominamy jak wymawia się samo słowo „strajk" - powiedział w
poniedziałek Steven Verhagen, przewodniczący Związku Pilotów Holenderskich. — I
chcemy obserwować powstawanie Transavii jako linii europejskiej, ale z drugiej
strony nie zamierzamy przyglądać się jak piloci z krajów low-costowych
przejmują nasze miejsca pracy.Nie grozimy strajkiem już teraz, ale może się on
wydarzyć w najbliższej przyszłości - dodał. Źródło: ekonomia.rp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz