Rynek samolotów dyspozycyjnych
przeżywa wzrost popytu napędzanego przez duże firmy i najbogatszych biznesmenów
— pisze Michael Stothard w „Financial Timesie”
Kiedy szefowie GM, Chryslera i Forda lecieli do
Waszyngtonu, by prosić rząd o pomoc w czasie kryzysu finansowego w 2008 r.,
korzystali z 3 prywatnych samolotów. Po fali krytyki GM wypowiedział umowę
wynajmu siedmiu maszyn Gulfstreama, Citigroup, który dostał od państwa miliardy
dolarów, anulował zamówienie na Falcona 7X produkcji Dassault i wystawił na
sprzedaż dwa starsze Falcon 2000EX.
Te przypadki w połączeniu z szybkim topnieniem
zysków firm, pogarszającym się zaufaniem i malejącą liczbą transakcji
przyczyniły się do bezprecedensowego spadku o 30 proc. wartości dostarczanych
samolotów dyspozycyjnych w latach 2008-13.
W bieżącym roku na światowym rynku pojawiły się
oznaki poprawy w sektorze towarów luksusowych, wraz z rosnącym zaufaniem w
firmach i wpływem stale zwiększającej się liczby superbogaczy. — Widzimy teraz
przyzwoite ożywienie na rynku jako całości — uważa Stephen Taylor, szef działu
samolotów dyspozycyjnych Boeinga, który wraz z Airbusem produkuje największe i
najdroższe samoloty na świecie.

Komentarze
Prześlij komentarz