Amerykańska
Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (National Transportation Safety Board,
NTSB) bada sprawę brakujących filtrów w Boeingach 787, o której jako pierwszy
poinformował DGP. Taką informację uzyskaliśmy od przewodniczącego Państwowej
Komisji Badania Wypadków Lotniczych dr. Macieja Laska. – W takich wypadkach
komisja rutynowo współpracuje ze swoimi zagranicznymi odpowiednikami i jesteśmy
z nimi w stałym kontakcie. Czekamy na wyniki ich dochodzenia – mówi dr Lasek. Zagraniczne
władze lotnicze były informowane o incydencie z polskimi Dreamlinerami
dwutorowo. Do zgłaszania takich problemów do Federalnej Władzy Lotniczej (FAA,
Federal Aviation Authority) zobligowany jest po pierwsze sam Boeing. Dla
amerykańskiego giganta tamtejsza władza lotnicza jest właściwa w kwestii
wydawania tzw. dyrektyw zdatności, czyli certyfikatów zaświadczających, że
maszyny danego typu są zdolne do użytkowania. W przypadku takim jak filtry
paliwa, jeśli NTSB w porozumieniu z FAA uznają, że problem jest poważny, mogą
taki certyfikat odebrać. W porozumieniu z nimi zrobi to także europejski organ
zdolny wydawać takie świadectwa na terenie Unii, czyli Europejska Agencja
Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA). Ze swojej strony o problemie z Dreamlinerami
informował ją także nasz Urząd Lotnictwa Cywilnego. Takie informacje
trafiają do katalogu zdarzeń zwanego European Central Repository. Agencja o
instalacji brakujących filtrów została poinformowana przez ULC, którego
pracownicy z departamentu techniki lotniczej akceptowali usunięcie usterki. –
PLL LOT otrzymały od producenta silników firmy
Rolls Royce dokładne techniczne wytyczne i rekomendacje co do czynności do wykonania przy
stwierdzeniu braku filtrów w celu przywrócenia zdatności samolotów –
powiedziała nam rzeczniczka urzędu Marta Chylińska. Źródło: Dziennik Gazeta
Prawna
Komentarze
Prześlij komentarz