Loty nad Pacyfikiem najbardziej przyczyniają się do produkcji ozonu
w dniu
Pobierz link
Facebook
X
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Produkcja
ozonu związana z ruchem lotniczym jest najwyższa w przypadku lotów
rozpoczynających się i kończących w Australii i Nowej Zelandii - wykazało nowe
badanie. Opisane w magazynie "Environmental Research Letters" badanie
może mieć daleko idące implikacje dla regulacji w ruchu lotniczym, gdyż
krótkoterminowy wpływ ozonu jako gazu cieplarnianego jest porównywalny z
wpływem dwutlenku węgla (CO2). Ozon jest szczególną odmianą tlenu i występuje w
przyrodzie w sposób naturalny. Jego atomy obecne w stratosferze pochłaniają
dużą część promieniowania ultrafioletowego pochodzącego od Słońca, które w zbyt
dużych ilościach jest szkodliwe dla organizmów żywych. Występuje również blisko
Ziemi, w troposferze, gdzie powstaje podczas wyładowań elektrycznych i wskutek
reakcji tlenków z organicznymi związkami węgla (pod wpływem słonecznego światła).
Do powstania ozonu w takich reakcjach niezbędne są związki obecne w
zanieczyszczeniach (np. w spalinach). Ozon obecny tak blisko powierzchni Ziemi
niekorzystnie wpływa na organizmy. Badacze z Massachusetts Institute of
Technology wykorzystali model, dzięki któremu określili, które rejony świata są
szczególnie podatne na produkcję ozonu i - co za tym idzie - które loty
generują największe jego ilości. Okazało się, że obszar nad Pacyfikiem, ok. 1000 km na wschód od Wysp
Salomona, jest najbardziej wrażliwy na spaliny samolotów. Naukowcy oszacowali,
że ok. 1 kg
pochodzących z silników zanieczyszczeń - zawierających tlenki azotu (NOx), jak
tlenek azotu i dwutlenek azotu - przyczynia się do powstania dodatkowych 15 kg ozonu rocznie. Oznacza
to, że obszar ten jest pięciokrotnie bardziej podatny niż np. Europa i 3,7 raza
bardziej niż Ameryka Północna. "Nasze badanie pokazuje, że najczystsze
części atmosfery wykazują najbardziej gwałtowną reakcję na nowe emisje" -
podkreślił autor badania Steven Barrett. Przeanalizowano ok. 83 tys. lotów i
ustalono, że 10 generujących najwięcej ozonu rozpoczynało się lub kończyło w
Australii lub Nowej Zelandii. Najgorszy - w wyniku którego produkcja ozonu
mogła wzrosnąć o 25,3 tys. kg - okazał się lot z Sydney do Bombaju. Dodatkowo
samoloty wylatujące z Australii i Nowej Zelandii są w większości przypadków
duże, a skoro trasy są długie, to maszyny wymagają więcej paliwa i emitują
więcej tlenków azotu. Ponadto okazuje się, że loty w październiku powodują o 40
proc. więcej emisji NOx niż loty kwietniowe. "Było wiele badań na temat
całościowego wpływu lotnictwa cywilnego na atmosferę, ale niewiele wiadomo o
tym, jak pojedyncze loty zmieniają środowisko" - powiedział Barrett. Jak
podkreślił, można rozważyć zmianę tras przelotowych w przypadku szczególnie
wrażliwych regionów. "Oczywiście, dłuższe loty będą wymagały większych
ilości paliwa i emisji CO2, ale będzie to kompromis między wydłużoną trasą a
innymi czynnikami, jak produkcja ozonu" - podkreślił. (PAP)
Komentarze
Prześlij komentarz