Jest śledztwo w sprawie pożaru na pokładzie Boeinga 787
w dniu
Pobierz link
Facebook
X
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Śledczy badający kolejny pożar na
pokładzie maszyny Boeing 787 Dreamliner koncentrują się na niepozornej części,
awaryjnemu nadajnikowi podającemu lokalizację samolotu. Twierdzi tak agencja
Reutera, powołując się na anonimowego informatora zaangażowanego w dochodzenie.
Najnowszy przypadek pożaru na pokładzie najnowszego samolotu Boeinga miał
miejsce w miniony piątek. Pusty B787 linii Ethopian Airlines stojący na płycie
lotniska Heathrow z jeszcze nieustalonych przyczyn zapalił się. Nikomu nic się
nie stało, ale samolot jest poważnie uszkodzony. Górna część kadłuba tuż przed
statecznikiem pionowym została na znacznej powierzchni przepalona. Brytyjscy śledczy
zakwalifikowali to zdarzenie jako "poważny incydent". Doniesienia o
incydencie wywołały ostry spadek kursu akcji Boeinga, które na zamknięciu w
piątek traciły pięć procent. Jest to wynik tego, że Dreamlinery nie tak dawno
wróciły do latania po przymusowej kilkumiesięcznej przerwie, wywołanej pożarami
litowo-jonowych akumulatorów (nowość w lotnictwie) i koniecznością ich
zmodyfikowania. Według agencji Reutera, tym razem podejrzane są baterie
litowo-magnezowe. Konkretnie chodzi o źródło zasilania awaryjnego nadajnika
umożliwiającego lokalizację maszyny. Tą część produkuje koncern Honeywell,
który przyznał, iż bierze udział w dochodzeniu ws. wypadku. "Wysłaliśmy
ekspertów technicznych na Heathrow, aby pomogli przy dochodzeniu. Jest jednak
za wcześnie, aby spekulować na temat przyczyn pożaru" - oświadczył
Honeywell. Źródło: Reuters, TVN24
Komentarze
Prześlij komentarz