(śmiech)
Gdyby to była taka suma, to byśmy w ogóle nie rozmawiali z Boeingiem. To jest o
wiele większa kwota. Na tyle znacząca, że zdecydowaliśmy się wynająć kancelarię
prawną oraz sporządzić kilka ekspertyz. Jestem gotowy pójść do samego końca w
tej kwestii. Jeśli nie będzie ugody z kwotą, którą mam w głowie, to będzie
proces.
Ale właściciel może wtedy powiedzieć: „Sebastian,
przystopuj. Wiesz, Amerykanie, sojusznicy...".
Nie
wydaje mi się. Po pierwsze, właściciel patrzy na wszystko przez pryzmat
biznesu. Po drugie, ja nigdy nie słyszałem o politycznym wymiarze tej sprawy.
Jest jakaś zależność między wysokością odszkodowania a
potrzebą kolejnej transzy pomocy publicznej? Im większe, tym mniejsza kwota w
kolejnym wniosku do MSP?
Tak
dobrze nie będzie. Ale jest silna zależność między wynikami LOT-u w 2013 roku a
odszkodowaniem. Dreamliner jest jedną ze składowych. Ale wie pan... chciałbym
wreszcie koncentrować się na pozytywnym przekazie wokół spółki, bo przez
ostatnich kilka miesięcy była pod permanentnym ostrzałem. Jakby wszystkie
problemy w kraju były przez LOT.
Cała rozmowa w najnowszym numerze Bloomberg
Businessweek Polska.
Komentarze
Prześlij komentarz