Linie
lotnicze Lufthansa są największym przewoźnikiem na trasach z Europy do Azji.
Niemcy jednak zdają sobie sprawę, że nie są w stanie utrzymać pozycji lidera,
jeśli nie stworzą także na tych trasach, drugiej po Germanwings linii
niskokosztowej. Miałaby ona obsługiwać połączenia między portami niemieckimi i
najważniejszymi centrami turystycznymi w Azji. Największym wyzwaniem
pozostaje kwestia kosztów. Dzisiaj wprawdzie długie połączenia Lufthansy są
bardziej konkurencyjna kosztowo, niż wykonywane przez Air France/KLM, SAS,
British Airways czy Iberię. Ale znacznie droższe, niż jest to w przypadku Turkish
Airlines, Singapore Airlines, Air China i Emirates. Zaś w najbliższym czasie
niemieckiemu przewoźnikowi dojdzie na długich azjatyckich trasach kolejny
konkurent - norweski Norwegian Air Shuttle. Według analityków CAPA Aviation
Centre, żeby takie przedsięwzięcie się udało, Grupa Lufhansy musiałaby ściąć
koszty o 30 proc. Przy tym ani sama Lufthansa, ani cały Star Alliance nie mają
partnera wśród przewoźników regionu Zatoki - QatarAirways wszedł do Oneworld, a
Air France/KLM ma wspólne rezerwacje z Etihadem. Z kolei Emirates po stworzeniu
joint venture z australijskim Qantasem nie szuka już kolejnych partnerów. To
znacznie utrudnia stworzenie punktu przesiadkowego z możliwością taniego
tankowania na Bliskim Wschodzie. (rp.pl)
Komentarze
Prześlij komentarz