Kanadyjska
Transit Police, która używała materiałów wybuchowych do trenowania psów
wykrywających niebezpieczne substancje, zostawiła omyłkowo jedną bombę na
pokładzie Boeinga 767 należącego do linii Air Canada, który następnie wykonywał
operacji lotnicze z pasażerami. Incydent miał miejsce w styczniu 2011 r. i
dopiero w ostatnim czasie oficjalnie go potwierdzono, gdy został złożony wniosek
o udostępnienie danych w ramach aktu prawnego Freedom of Information. Dopiero
dwa dni po ćwiczeniach treser psów zauważył, że urządzenie zaginęło o czym
niezwłocznie powiadomił swoich przełożonych. Linie lotnicze Air Canada
14-krotnie przeszukiwały ten samolot, jednak ładunku nie znaleziono. Przyjęto
wersję, iż został on wyrzucony razem ze śmieciami pokładowymi. Zgodnie z
raportem policji, bomba nie posiadała detonatora. "Dlaczego Transit
Police, która odpowiedzialna jest za bezpieczeństwo linii kolejowych Skytrain,
podkładała materiały wybuchowe w pasażerskim samolocie w ramach szkolenia
psów?" pytał Jordan Bateman, przedstawiciel Kanadyjskiej Federacji
Podatników (Canadian Taxpayers Federation-CTF). "Jak nieudolnym trzeba
być, żeby nie odpowiadać za każdy materiał wybuchowy, który w ramach ćwiczeń
umieszcza się na pokładzie samolotu?”, kontynuował. Ten incydent przypomina to,
co się dzieje, gdy agencje policyjne posiadają coraz niższy poziom wiedzy i
nadzoru. CTF od dawna krytykuje Transit Police, twierdząc, że jej
funkcjonariusze są przepłaceni i nieskuteczni. (AVweb)
Komentarze
Prześlij komentarz