Korekcja działania autopilota w najnowszych samolotach Boeing 737 MAX potrwa dłużej

Korekcja działania autopilota w najnowszych samolotach Boeing 737 MAX potrwa dłużej, niż początkowo komunikował producent. Dwa tygodnie temu miało to być „kilka dni”. Teraz jest zagrożenie, że uziemienie maszyn po katastrofie Etiopian Airways potrwa co najmniej dodatkowych kilka tygodni. Dla linii lotniczych, które zmuszone zostały do odstawienia tych maszyn, to zapowiedź kolejnych wydatków. Średnio wynajęcie maszyny zastępczej kosztuje 250 tys. dol. miesięcznie, a na świecie nie ma takiego parku odstawionych samolotów, aby mogły zastąpić wszystkie 371 B737 MAX już dostarczone przez Boeinga. Jeszcze w ostatni piątek, 29 marca Boeing informował, że tego samego dnia wyśle do Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA) wszystkie dokumenty dotyczące systemu MCAS, który automatycznie obniżał dziób samolotu. W ostatniej chwili jednak okazało się, że nowe oprogramowanie nie do końca współpracuje ze wszystkimi pozostałymi systemami kontroli lotu. I w poniedziałek, późnym wieczorem Boeing poinformował, że system będzie gotowy dopiero „za kilka tygodni”.Jak wynika z nieoficjalnych informacji z Boeinga nieprawidłowości w integracji nowego oprogramowania z pozostałymi funkcjami kontroli trajektorii lotu miały wyjść dosłownie w ostatniej chwili. Według tego samego anonimowego informatora dziennika „Seattle Times” dopracowanie ostatecznych zmian nie jest skomplikowane i informatycy Boeinga wiedzą, co mają zrobić. „ Cały czas pracujemy nad tym, aby udowodnić, że wiemy, na czym polega problem, że spełniliśmy wszystkie wymogi certyfikacji i że w najbliższych tygodniach dostarczymy FAA wszelkie niezbędne dokumenty” - napisał Boeing w mailu rozesłanym w poniedziałek, 1 kwietnia. Boeing nie ukrywa, że zamierza dokonać naprawy systemu kontroli „raz a dobrze”.Dla przewoźników to jasny sygnał, że nie mają co oczekiwać szybkiego powrotu maszyn do eksploatacji. FAA ze swojej strony potwierdziła, że modyfikacje potrwają „kilka tygodni” , a zanim maszyna uzyska ponowny certyfikat, zostanie poddana bardzo rygorystycznej kontroli. „Potrzebny jest czas na to, by Boeing dokonał niezbędnych modyfikacji systemu 737 Max Flight Control System, tak aby problem został prawidłowo zidentyfikowany i odpowiednio rozwiązany” - czytamy w informacji FAA. Przy tym agencja, która wcześniej była krytykowana za pobłażanie Boeingowi i udzielenie producentowi zbyt daleko idących uprawnień, teraz podkreśla, że ponowna certyfikacja systemu będzie możliwa jedynie wówczas, kiedy będzie „w pełni usatysfakcjonowana”, rozwiązaniami zaproponowanymi przez Boeinga. Aprobata ze strony FAA wcale jeszcze nie oznacza, że Maxy będą mogły latać poza Stanami Zjednoczonymi, ponieważ własne certyfikacje zapowiedziała Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotnictwa (EASA), Kanadyjczycy i Chińczycy. Pełnej informacji od FAA domaga się również Komisja ds. Transportu i Infrastruktury w Kongresie USA.Boeingi 737 MAX zostały uziemione na całym świecie 13 marca (w Europie dzień wcześniej) po katastrofie samolotu Ethiopian Airways, w której zginęło 157 osób. Była to reakcja na wielkie podobieństwo przyczyn etiopskiej tragedii i katastrofy indonezyjskiego Maxa linii Lion Air w końcu października 2018. Łącznie w obydwóch wypadkach zginęło 346 pasażerów i członków załóg. Przy tym Boeing zareagował już po indonezyjskim incydencie i wprowadzał zmiany do oprogramowania Maxów już od początku tego roku. Teraz producent informuje, że w pełni zidentyfikował problem i że nic nie wskazuje na to, by z Maxami były jeszcze jakiekolwiek inne kłopoty.Źródło: rp.pl

Komentarze