Urząd Lotnictwa Cywilnego jest w poważnych kłopotach

Brak kadr, spowodowany przede wszystkim bardzo niskimi zarobkami poważnie zagraża funkcjonowaniu Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Instytucja nie jest w stanie wykonywać wszystkich niezbędnych audytów. Sytuacja stała się wręcz dramatyczna, a Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) już kilkakrotnie zwracała ULC uwagę na niewystarczającą liczbę przeprowadzonych audytów. "Groziła palcem", ale i przesyłała ostrzeżenia na piśmie. Tymczasem na koniec tego roku sam urząd szacuje, że będzie w stanie wykonać jedynie 61 proc. planowanych audytów. Jakie są tego przyczyny? Według informacji Departamentu Personelu Lotniczego zajmującego się licencjonowaniem podstawowe, to rotacja pracowników, brak obsady, zarobki nieadekwatne do wymagań, wzrost liczby licencji i świadectw kwalifikacji o 15 proc. przy ruchu lotniczym, który w tym roku zwiększy się w Polsce przynajmniej o 20 proc. w porównaniu z 2017. Wykwalifikowany inspektor, najczęściej są nimi piloci, który przeprowadza audyt jest w stanie zarobić w ULC ok 3,7 tys. złotych brutto. Jak na zarobki warszawskie, to bardzo słabo, nie mówiąc już o tym, że jeśli pojedzie kilka kilometrów dalej, z ulicy Flisa 2, gdzie znajduje się siedziba ULC na ul.Komitetu Obrony Robotników, do LOTu , to jest tam w stanie szybko awansując dojść do kwoty nawet 10 razy większej. Piloci są dzisiaj najbardziej poszukiwanymi pracownikami i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Przy tym ULC szuka pracowników wysoko kwalifikowanych, ale także i młodych. Tym ostatnim jest w stanie zaoferować nie więcej, jak 2 tys. złotych. Bo w ULC obowiązują pensje urzędnicze.Czy więc w tej sytuacji sam ULC nie jest w stanie zrobić oszczędności gdzie indziej i zapłacić kontrolerom więcej? — Bardzo trudno jest w tej chwili mówić o jakichkolwiek oszczędnościach i szukaniu środków finansowych, skoro próbujemy mniejszą liczbą pracowników wykonywać większą liczbę zadań — mówi Piotr Samson, prezes ULC. — Wydaje się, że w przyszłym roku wyczerpią się dostępne narzędzia kontynuowania takich oszczędności bez szkody dla prawidłowego, bezpiecznego wykonywania ustawowych czynności ULC— przyznaje prezes Samson.Na razie ULC prowadzi "optymalizację", czyli np. zmienił system odbierania nowych samolotów dla operatorów. Zgodnie z zasadami EASA, powinno się to odbywać w składzie 3-osobowym. — Teraz jedzie jedna osoba, tzw inspektor zdatnościowy, który załatwia wszystkie kwestie — dodaje szef ULC. Ten inspektor będzie miał jeszcze w grudniu pełne ręce roboty w sytuacji, kiedy np. LOT odbiera 5 maszyn— 4 Embraery i kolejnego, 5. Boeinga 737-8 MAX. Nie mówiąc już o roku przyszłym, kiedy LOT odbierze dalszych 11 maszyn, zaś Ryanair — według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej" — aż 34. Z kolei od początku 2018 do końca listopada na polskim rynku pojawiły się 34 nowe samoloty. Czy Ministerstwo Infrastruktury zdaje sobie sprawę z krytycznej sytuacji w ULC ? — Jesteśmy świadomi sytuacji finansowej ULC. Problem jednak nie tkwi w braku środków finansowych, lecz w niedoskonałym systemie ich zgromadzenia — powiedział „Rzeczpospolitej" Mikołaj Wild, wiceminister infrastruktury. — Obecny system sprawia, że na funkcjonowanie ULC składają się dzisiaj wszyscy podatnicy. Jednocześnie ruch lotniczy rośnie szybciej, niż budżet urzędu. Przewidujemy w przyszłym roku istotne zmiany w funkcjonowaniu urzędu. Powiązanie finansowania ULC ze wzrostem ruchu lotniczego wydaje się jednak pilnie potrzebne już teraz. Sektor lotniczy, to ekosystem. Nie możemy więc pozwolić, żeby któryś z jego elementów nie nadążał za tempem rozwoju — podkreśla minister Wild.Cała sprawa w żadnym wypadku nie jest teoretyczna. EASA w każdej chwili może obniżyć Polsce rating. Takie zagrożenie jest całkiem realne, bo nie ma co liczyć, że EASA nadal będzie ULC-owi pobłażała. Nie jest również wykluczone, że europejska agencja odbierze kompetencje ULC i część zadań, jakie teraz wykonuje urząd przejmie sama, bądź przekaże je odpowiednikowi ULC z innego kraju. Byłoby to ogromnym upokorzeniem, zwłaszcza w sytuacji superambitnych planów jakie obecny rząd ma wobec transportu lotniczego i za co jesteśmy chwaleni w Europie to statystyki właśnie przemawiają za prawdopodobieństwem takich rozwiązań. Departament Techniki Lotniczej ULC jest w stanie przeprowadzić 62 proc. niezbędnych kontroli, a to oznacza, że nadzór nad bezpieczną obsługą i eksploatacją samolotów , wykonany będzie w niespełna 2/3. Trochę, ale tylko trochę, lepsza jest sytuacja w Departamencie Operacyjno-Lotniczym, gdzie liczba wykonanych audytów sięga 69 proc. W I połowie 2019 EASA planuje przeprowadzenie w ULC kolejnych kontroli. Z zapowiedzi wynika, że pobłażania już nie będzie i o systemie kontrolnym w Polsce zdecyduje Komisja Europejska.Źródło: rp.pl

Komentarze