loty Tu-160 do Wenezueli związane z planami bazy wojskowej

Rosyjskie bombowce strategiczne Tu-160 mają opuścić Wenezuelę w piątek, jednak ich przelot do tego kraju część komentatorów w Rosji uważa za przygotowanie do dłuższej obecności wojskowej w Ameryce Środkowej i stacjonowania jej lotnictwa na Morzem Karaibskim.
O tym, że Rosja może rozmieścić bazę wojskową na wyspie La Orchilla na Morzu Karaibskim, położonej około 200 km na północny wschód od Caracas, napisała "Niezawisimaja Gazieta". Powołując się na źródła wojskowo-dyplomatyczne, dziennik ten podał, że władze Rosji podjęły decyzję o rozmieszczeniu tam lotnictwa strategicznego. Na wyspie tej działa baza marynarki wojennej i lotnisko wojskowe. Dziennik uściśla, że prawo Wenezueli nie zezwala na stałe bazy wojskowe, lecz na czasowe stacjonowanie.
W 2008 roku ówczesny prezydent Wenezueli Hugo Chavez zaoferował możliwość bazowania na tej wyspie rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu. La Orchillę odwiedzili specjaliści rosyjscy i dowódcy sił powietrznych. Jednak w 2008 roku propozycji Chaveza nie przyjął Dmitrij Miedwiediew, który był wtedy prezydentem Rosji.
Teraz loty rosyjskich Tu-160 do Ameryki Środkowej mają stanowić swego rodzaju sygnał dla prezydenta USA Donalda Trumpa, który miałby go skłonić do refleksji o tym, iż wycofanie się USA z umów o rozbrojeniu jądrowym "będzie mieć efekt bumerangu" - powiedział "NG" płk Eduard Rodiukow z Akademii Nauk Wojskowych.
Dziennik "Izwiestia" powołując się na wypowiedzi przedstawicieli USA podał w czwartek, że strona rosyjska poinformowała Waszyngton, iż Tu-160 opuszczą Wenezuelę 14 grudnia i powrócą do Rosji.
Samoloty, które mogą przenosić nuklearne pociski manewrujące wylądowały w poniedziałek w porcie lotniczym Maiquetia koło Caracas, po pokonaniu dystansu ponad 10 tys. kilometrów. Tę misję wojskową poprzedziła wizyta wenezuelskiego prezydenta Nicolasa Maduro w Moskwie. (PAP)

Komentarze