Bój Airbusa i Boeinga nad Oceanią

Boeing dostarczył pierwszego Boeinga B737 Max na Fidżi. Rynek Oceanii, choć jest dość mały to ze względu na specyfikę potrzebuje samolotów o wyśrubowanych osiągach. Tam także ścierają się interesy Boeinga i Airbusa. Region Australii i Oceanii zamieszkuje najmniejsza część ludności naszej planety. Jednak w większości poszczególne państwa dzielą znaczne obszary oceanu. To sprawia, że komunikacja lotnicza jest tam szczególnie cenionym środkiem transportu. Nic więc dziwnego, że i tam najwięksi producenci samolotów ostro rywalizują. Flota narodowego przewoźnika Fidżi Fiji Airways nie jest liczna. Stanowi ją zaledwie tuzin maszyn. Połowa to szerokokadłubowe Airbusy A330, resztę wąskokadłubowe Boeingi B737. Cztery kolejne Boeingi mają zasilić flotę przewoźnika w przyszłym roku. Do tego dochodzi jeszcze dziewięć turbośmigłowych maszyn w barwach Fiji Link. Dostarczenie pierwszego B737 Max wyspiarskiemu państwu oznacza, że Boeing utrzymał swoją pozycję, jako dostawcy wąskokadłubowych maszyn. Jednak nie przyszło mu to łatwo. Na Fidżi łakomym okiem spoglądał także Airbus. Jednym z jego argumentów było to, że skoro Fiji Airways już użytkuje Airbusy A330 to w ramach unifikacji floty możliwy byłby także zakup wąskokadłubowych maszyn serii A320 Neo. Jednak oferta europejskiego producenta nie została przyjęta. Czy zadecydowały kwestie cenowe, tego nie wiadomo. To co jednak jest pewne to fakt, że Boeing obronił swoją pozycję. Według specjalistów argumenty jakie mogły zdecydować o sukcesie amerykańskiego producenta były przynajmniej trzy. Po pierwsze najnowsze wersje małych Boeingów były dostępne szybciej niż wąskokadłubowych Airbusów. Po drugie Fiji Airways jest użytkownikiem serii 737 już od 37 lat. W końcu trzecim i kto wie, czy nie najważniejszym argumentem był zasięg maszyny. Chodzi o drobne 50 mil morskich (około 90 kilometrów). Właśnie o tyle większy zasięg ma nowy Boeing B737 Max 8 w porównaniu z nowym Airbusem A320 Neo. Jednak w przypadku państw wyspiarskich kwestia zasięgu jest kluczowa dla bezpieczeństwa lotu. Oczywiście Airbus proponował także wersję A321 Neo. Ta wersja przeboju Airbusa ma zasięg aż o 900 km większy. Jednak z punktu widzenia przewoźnika ma także wadę, to po prostu większy samolot. Zabiera ponad 200 pasażerów. Choć ruch lotniczy na Fidżi rośnie, to istniały obawy czy te droższe maszyny uda się zapełnić pasażerami. To zaś oznaczałoby ryzyko, że firma powróci do sytuacji z początku dekady, kiedy to generowała straty. Obecnie bazujący na międzynarodowym lotnisku Nadi przewoźnik obsługuje połączenia z 13 krajami. Lata m.in. do Australii, Nowej Zelandii, USA, Hongkongu, Japonii i Singapuru. (wnp.pl)

Komentarze